piątek, 31 sierpnia 2012

One Shot. -I think I love you better now

   Wpadłam do mojego mieszkania w londynie. Było w nim ciemno i pusto, ale nic dziwnego była godzina 22 no i mieszkałam sama. Poszłam do mojego pokoju i usiadłam na parapecie. Nie zapalałam światła, panowała wszędzie egipska ciemność. Za oknem było widać Big Bena i London Eye. Kochałam ten pokój za ten widok. Londyn nocą dawał mi ukojenie.
Z torebki przewieszonej przez moje ramię wyciągnęłam paczkę mentolowych cienkich papierosów i zapalniczkę. Nie paliłam nałogowo, ale zawsze jakieś fajki na czarną godzinę miałam schowane. Dym tytoniowy dostał się do moich płuc, po chwili powoli zaczęłam go wypuszczać a on odbijał się od szyby rozchodząc w róznych kierunkach. Wraz z wypuszczeniem dymu z drugiego bucha na moich policzkach pokawiły się pierwsze łzy. Nie mogłam ich już dłużej trzymać, pozwoliłam im swobodnie płynąć. Cichy strumyczek jednak przy czwartym buchu zamienił się w głośny szloch. Podciągnęłam kolana pod brode i objęłam je dodatkowo rękami, głowę oparłam na kolanach i dalej szlochałam. Nie potrafiłam wybaczyć sobie tego co zrobiłam, ale musiałam mu to powiedzieć, nie mogłam go tak oszukiwać w dodatku moje sumienie mi na to nie pozwalało. Sumienie gryzło mnie z każdym jego "kocham cię" w moją stronę. Za każdym razem kiedy to mówił miałam ochotę się rozpłakać. Nie mogłam wybaczyć sobie tego jak go skrzywdziłam i nie zdziwiłabym się jakby on mi też tego nie wybaczył.
W pewnym momencie rozdzwonił się mój telefon. Szybko przetarłam oczy, bo niestety przez łzy obraz miałam cały zamazany. Sięgnęłam do kieszeni spodni po niego. Na wyświetlaczu pojawiło mi się "Zayn" mimo wszystko postanowiłam odebrać.
-Tak?- powiedziałam cicho.
-Nie wiesz przypadkiem co się stało Niallowi? Wpadł do domu jak torpeda, zamknął się w swoim pokoju, nikogo nie chce wpuścić i chyba słychać jak płacze. -z trudem powstrzymałam wybuch płaczu słysząc te słowa, które tylko potwierdziły to jak zraniłam Blondyna
-To moja wina Zayn, zdradziłam Nialla. Rozstaliśmy się dzisiaj.
-Jak to?!- krzyknął zdziwiony. Mogłam się spodziewać takiej reakcji. Wydawaliśmy się być parą idealną, a tu nagle takie coś.
-Przepraszam Zayn nie potrafię teraz o tym rozmawiać.- czułam, że już dłużej nie powstrzymam łez więc powoli zaczynały kreślić nowe ścieżki na moich polikach.
-Jesteś u siebie w mieszkaniu Alex? nigdzie nie idź, zaraz tam będę.- nawet nie zdążyłam zaprotestować a Malik już się rozłączył. Zapewne za góra 10 minut u mnie będzie. Od domu chłopaków do mojego mieszkania jest krótka droga lecz nie chciałam tu teraz obecności któregoś z nich. Chciałam być sama, po tym co zrobiłam ich przyjacielowi powinni się wszyscy ode mnie odwrócić i tak też zapewne będzie gdy pozostali dowiedzą się prawdy.
-Alex jestes?!- po moim mieszkaniu rozniósł się głos Malika a po chwili ktoś już wchodził do mojego pokoju. Zayn zapalił światło, które mnie oślepiło ponieważ mój wzrok był już przyzwyczajony do ciemności jaka panowała w pokoju, on widząc moją reakcje zgasił światło i podszedł do parapetu na którym nadal siedziałam.
-Powiesz mi co się stało?- usłyszałam od niego. Nie odpowiedziałam od razu. Musiałam sobie chcoć trochę poukładać w głowie to, co mu powiem. Wyciągnęłam z torebki ponownie paczkę papierosów, którą najpierw skierowałam w stronę Malika, ten tylko pokiwał przecząco głową i wyciągnął swoją paczkę, no tak ja miałam cienkie za którymi on nie przepadał. Zapaliliśmy a dym tytoniowy mieszał się w powietrzu.
-Miałam romans. Dzisiaj powiedziałam o tym Niallowi nie mogłam dłużej tego ukrywać. Wszystko z tamtym juz skończyłam, ale jednak Niall musiał się o tym dowiedzieć. - wyjaśniłam mu w końcu.
-Z kim?- usłyszałąm z jego strony zamiast wiązanki przekleństw skierowanych pod moim adresem tylko to krótkie pytanie.
-Nie znasz. Poznałam go kiedyś na imprezie. Umówiliśmy się kilka razy i dwa razy doszło do czegoś więcej. -zeskoczyłam z parapetu i usiadłam na łóżku. Zayn odwrócił się w moją stronę, przez ciemność panującą w pokoju nie mogłam odczytać wyrazu jego twarzy. W pewnym momencie ruszył w moją stronę, usiadł koło mnie i po prostu mnie przytulił. Objęłam go i po chwili płakałam jak małe dziecko a on tylko próbował mnie uspokoić. Cieszyłam się, że nie rzucał tekstów typu "wszystko będzie dobrze" to jest chyba najbardziej denerwujące stwierdzenie w chwili gdy czujesz, że sypie ci się cały świat.
-Nie płacz mała, lepiej pomyśl co zrobic by go odzyskać. - odkleiłam się od niego i wytarłam oczy z łez. Spojrzałam na niego wzrokiem pełnym bólu i żalu za to co zrobiłam, ale też i pewnego niedowierzania w jego słowa.
-Przecież on wyraźnie powiedział, że mnie nienawidzi i dla niego mogę już nie istnieć.- wydmuchałam w między czasie nos.- Zayn on mi tego nigdy nie wybaczy. Zachowałam się jak szmata i nie zdziwiłabym się jeżeli wy także nie chcielibyście utrzymywać ze mną kontaktów.
-Co ty wygadujesz. Jesteś naszą przyjaciółką i nie odwrócimy się od ciebie tylko dlatego, że popełniłaś błąd. Każdy je popełnia. Pomożemy ci go odzyskać. On tak powiedział tylko pod wpływem emocji. Niall cię kocha i jestem pewien, że ci wybaczy.
-Naprawdę tak myślisz?
-Tak i proszę cię nie czuj się jak dziwka, bo nią nie jesteś.- Przytulił mnie jeszcze raz i pocałował w czubek głowy.- Ja jadę do domu, bo powiedziałem chłopakom, że jadę tylko po fajki. Jutro do ciebie wpadnę a ty się wyśpij, pogadam jeszcze dzisiaj z Niallem a od jutra bierzemy się za to żebyś go odzyskała. Ok?
-Ok. - chłopak zaczął kierować się do wyjścia.- Zayn!- krzyknęłam jeszcze za nim.
-Co?- odwrócił się w moją stronę.
-Dziękuję.- uśmiechnęłam się delikatnie do niego co on odwzajemnił.
-Nie ma za co.- Puścił mi jeszcze oczko i wyszedł. Oficjalnie stwierdzam, że taki przyjaciel to skarb. Ułożyłam się wygodnie na łóżku i tym razem już nie płakałam, może Zayn miał rację, żebym lepiej pomyślała jak Nialla przeprosić za to co zrobiłam. Gdybym tylko mogła cofnąć czas w życiu nie pozwoliłabym, żeby z Conorem połączyło mnie coś więcej. Przecież to ten Blond Irlandczyk jest miłością mojego życia, będę musiała się naprawdę postarać, żeby go odzyskać.

                                                                            ****

Obudziłam się o godzinie 8 rano. Gdy się czymś martwiłam nigdy nie potrafiłam długo spać. Pierwsze co zrobiłam do poszłam do łazienki. Usnęłam niestety w ciuchach i musiałam się odświeżyć. Ciepły prysznic dobrze mi zrobił, choć trochę poprawił mi się humor. Przebrałam się w ciepły i luźny dres. Mokre włosy zostawiłam rozpuszczone. Pozwoliłam żeby wyschły same. Na twarz nie nakładałam żadnego makijażu. Był mi zbędny. Poszłam do kuchni w celu zrobienie sobie śniadania. Postawiłam na kilka tostów i kubek kakao. Z całością udałam się do salonu i włączyłam telewizor. Zdecydowałam się na jakieś kreskówki, ale po tekście " na górze róże na dole fiołki twe pachy śmierdzą jak dwa śmierdziołki" wyłączyłam to dziadostwo. Kiedyś to były bajki a nie to co leci teraz. Ryją tylko dzieciom psychikę. Talerz i kubek po śniadaniu odniosłam do kuchni po czym wróciłam do salonu na kanapę. Zaczęłam myśleć jak odzyskać Blondyna. Zwykłe przepraszam w tym wypadku nie wystarczy. Muszę wymyślić coś naprawdę dużego. To nie może się tak skończyć zbyt mocno go kocham. Wiem, że zawaliłam i jest to tylko i wyłącznie moja wina, ale nie poddam się. Zrobię wszystko, żeby go odzyskać, ale jeśli naprawdę on nie będzie chciał do mnie wrócić, to odejdę i nigdy więcej mnie nie spotka. Chcę tylko, żeby był szczęśliwy. Moje rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi, niechętnie poszłam otworzyć. Moim oczom ukazały się cztery uśmiechnięte mordki moich kochanych przyjaciół. Oczywiście nie było z nimi Nialla, ale ani trochę mnie to nie ździwiło, a wręcz przeciwnie, zdziwiłoby mnie gdyby przyszedł. Każdy po kolei mnie przytulił i poszliśmy do salonu. Usiedliśmy na dość mojej dość obszernej, ale muszę przyznać, że także wygodnej kanapie. Zaproponowałam im coś do picia lub jedzenia, ale Harry zdeklarował się, że to on pójdzie coś przygotować. Po chwili wrócił z pięcioma szklankami soku i paczką ulubionych ciastek Nialla. Nie zdziwiło mnie to, bo ja słodycze ograniczam a te ciastka zawsze trzymam ze względu na Blondyna kiedy do mnie przychodzi.
-I jak się czujesz?- zagadnął mnie Zayn.
-A jak mam się czuć? Czuję się jak gówno. Jak najgorsza osoba na świecie.
-Alex nie wolno ci tak myśleć.- skarcił mnie Liam. -Odzyskasz Nialla, jestem tego pewien.- posłał mi pozytywny uśmiech.
-Tylko jak? Bo jak na razie to nie mam pojecia jak to zrobić.
-Wymyślimy coś.- powiedział Harry i tak jak Liam posłał w moją stronę uśmiech.
-Nie mamy wyjścia w końcu masz przed sobą czterech geniuszy. - Louis rozłozył ręce w geście bezradności a ja wraz z chłopakami zaczęliśmy się z niego śmiać. Chociaż oni potrafią poprawić mi humor.
-Wlaśnie Alex gadałem wczoraj z Niallem tak jak ci obiecałem.- poinformował mnie Zayn. Ciekawe co mu powiedział. Jak bardzo mnie nienawidzi? Że byłam błędem jego życia?
-I co powiedział?- spytałam drżącym głosem choć starałam się by brzmiał normalnie, to przejmowałam się jednak tym co za chwilę usłyszę od mulata.
-Mówił, że bardzo go skrzywdziłaś, ale mimo to nadal cię kocha tylko nie wie czy będzie w stanie ci ponownie zaufać. Powiedział również, że chciałby cię nienawidzić tak jak wczoraj ci powiedział, ale najzwyczajniej w świecie nie umie, bo uczucie do ciebie jest zbyt sline. - po tych słowach po raz pierwszy dzisiejszego dnia zaczęłam płakać. On nadal mnie kocha mimo krzywdy jaką mu wyrządziłam. Stanowczo na niego nie zasługuję, powinien znaleźć sobie lepszą dziewczynę. Poczułam jak ktoś mnie przytula, tym kimś okazał się Zayn, który siedział koło mnie.
-A jakbyś tak nagrała przeprosinowe video dla niego?- Wypalił nagle Harry.
-To nie taki głupi pomysł.- przytaknął mu Lou.
-A może lepiej piosenkę?- zaproponował Liam.
-Oooo to jest dobre.- Malik poparł Payna.
-Tylko chłopaki jest mały szczegół ja nie umiem śpiewać.- chciałam zgasić ich entuzjazm wiem, że dla nich to był pomysl idealny, ale oni śpiewają przepięknie a jakby Niall dostał piosenkę na przeprosiny w moim wyonaniu, to jeszcze bardziej by się do mnie zraził a nie tego oczekujemy.
-Oj tam napisz piosenkę a w śpiewie ci pomożemy. Kilka lekcji u najlepszych wokalistów XXI wieku i wygryziesz nas z branży.- no tak Louis i ten jego optymizm.
-Ok spróbuję.- zgodziłam się.
-No i to się rozumie, a teraz niestety musimy udać się do domu tym razem pocieszać Horana. - powiedział Louis i wszyscy podnieśli się z kanapy. Przytulili mnie na pożegnanie a Lou rzucił jeszcze, że jutro przyjdą i chcą widzieć piosenkę.
Poszłam do mojej sypialni i położyłam się na łóżku. W co ja się wpakowałam, przecież ja nie umiem pisać piosenek, może kiedyś coś tam naskrobałam, ale nie robiłam tego od lat. Tylko patrząc na to z drugiej strony, to muszę dać rade, może dzięki temu choć w pewnym stopniu odzyskam Nialla, postaram się to zrobić dla niego. Wzięłam z szyflady biurka jakiś zeszyt oraz długopis i zaczełam myśleć nad słowami. Po krótkiej chwili wylewały się ze mnie niczym pociski z karabinu maszynowego. W przeciągu godziny moja piosenka była skończona, postanowiłam opisać w niej moje uczucia do niego a nie poruszać tematu mojej zdrady. Myślę, że nie wyszła zła a co najważniejsze jest szczera starałam się jak najlepiej ubrać w słowa to co do niego czuję. Odłożyłam więc zeszyt ze skończoną piosenką na biurko a w zamian wzięłam paczkę fajek. Wyciągnęłam jednego szluga i zaciagnęłam się dymem, który zaczął wypełniać moje płuca tylko po to by po chwili wydostać się na zewnątrz w formie obłoczku. Patrzyłam na dym unoszący się w powietrzu oraz zakreślający przeróżne wzory. Wyglądało to niesamowicie. Fascynowało mnie, to jaki był wolny. Mógł zrobić w powietrzu co chciał bez żadnych konsekwencji i myślenia o jutrze, bo za chwilę i tak znikał. Jak ja bym tak czasem chciała choć na chwilę być na miejscu takiego dymu.
                                                                          ****

Leżałem u siebie na łóżku w kompletnym dołku. Dalej nie dochodziło do mnie to, co zrobiła Alex. Zadawałem sobie tylko pytanie dlaczego? W czym jakiś tam Conor był lepszy ode mnie? Nie zaniedbywałem jej, kochałem ją całym sercem no w sumie dalej kocham. Jest dla mnie jedyna i nie chcę a nawet nie wyobrażam sobie, żebym miał być z jakąś inną, ale nie wiem czy będę potrafił jej to wybaczyć. Musi chyba minąć trochę czasu, zanim będę w stanie z nią normalnie porozmawiać a co dopiero do niej wrócić. Ciekawe czy w ogóle będzie starała się mnie odzyskać...

                                                                           ****
Obudziłam się około godziny 10. Poszłam do łazienki wykonać poranną toaletę, dzisiaj postanowiłam się delikatnie umalować. Na twarz nałożyłam puder a na rzęsy tusz. Włosy zostawiłam rozpuszczone i naturalnie falowane, nie chciało mi się robić z nimi czegoś więcej. Poszłam do kuchni i zrobiłam sobie kawę ze sporą ilością mleka, Wypiłam ją dość szybko, bo przez zimne mleko była chłodna  i wzięłam w dłoń jabłko z którym udałam się do drzwi frontowych z wieszaka wzięłam kurtkę i wyszłam z domu. Listopadowa pogoda nie rozpieszczała w tym roku Londynu, było pochmurnie a na niebie wisiały spore deszczowe chmury. Pogoda w pewnym sensie pasująca do mojego nastroju. Prawdą jest, że doceniamy kogoś dopiero wtedy gdy już tą osobę stracimy. Dopiero teraz dostrzegam jak ważny w moim życiu był Niall. To właśnie on nadawał barw wszystkim dniom. Dzięki niemu słońce było obecne nawet w pochmurne dni.
W drodze do parku wstąpiłam jeszcze do sklepu po fajki i z mentolowymi Ld'ami w ręku udałam się w nasze ulubione miejsce. Zaciszną ławeczkę w najpiękniejszym zakątku parku. Z oddali już kogoś tam dostrzegłam. Sądząc po postawie był to chłopak, który palił papierosa, bo unosił się nad nim co chwilę niewielki dymek. Siedział do mnie tyłem a na głowie miał kaptur więc nie mogłam nawet domyślić się kto to jest. Dopiero podchodząc bliżej poznałam w tej osobie Nialla. Przez chwilę wahałam się czy podejść czy uciec zanim mnie zauważy. Zdecydowałam się jednak na to pierwsze. Nie pytajcie, bo nie wiem dlaczego.
-Dlaczego znów palisz?- zapytałam gdy siadałam na drugim końcu ławki. Na moje słowa lekko podskoczył  na miejscu. Widać nie słyszał jak podeszłam. Spojrzał na mnie przelotnie i wziął kolejnego bucha.
-A co nie wolno mi?- powiedział po krótkiej chwili.-Jestem wolnym człowiekiem.
-Niszczysz sobie głos a poza tym wiesz jak nie lubię gdy palisz.- strasznie ciężko było mi tu koło niego siedzieć. Wydawaliśmy się sobie tacy obcy a mnie z bólu wszystko od środka rozpierdalało. Już wolałabym, żeby mi ktoś bejsbolem przyjebał zapewne wtedy ból byłby mniejszy. Na moje słowa Niall tylko delikatnie prychnął pod nosem.
-A ja nie lubię jak mnie zdradzasz. Widzisz oboje się zawiedliśmy.- spojrzał mi prosto w oczy. Ten wzrok przeszył mnie aż do szpiku kości a jego oczy zawsze tryskacjące szczęściem i radośnie błękitne dziś były smutno niebieskie i wyrażały ból. W moich oczach natomiast pojawiły się łzy.
-Niall ja naprawdę... ja nie chciałam..- zaczęłam się jakać, ale przerwał mi to.
-Sorry Alex, ale nie mam zamiaru słuchać jak to ci przykro. Cześć.- stwierdził stanowczo i szybkim krokiem odszedł. Widziałam jeszcze jak wyciąga kolejnego papierosa, którego chwilę potem odpala i zniknął mi z pola widzenia.
Wybuchnęłam płaczem. To spotkanie bolało bardziej niż myslałam. Wiedziałam, że kiedyś do niego będzie musiało dojść, ale nie spodziewałam się, że tak szybko i z takim skutkiem. Mój organizm w tym momencie domagał się nikotyny choć zdecydowanie bardziej potrzebował Nialla, to niestety musiał zadowolić się tylko fajkami. Wzięłam sporego bucha prosto w płuca by po chwili dym rozniósł się w powietrzu. Z każdym kolejnym zaciągnięciem się łzy ustępowały a ja się uspokajałam. Wiem, że słaby sposób na pocieszanie się, ale lepsze już to niż np. upijanie się. Moją chwilową i niezdrową rozkosz przerwał telefon jak się po chwili okazało od Louisa.
-No gdzie ty się szlajasz?- usłyszałam na powitanie.-Stoimy pod twoimi drzwiami a ciebie nie ma.
-Przepraszam. Poczekajcie za 15 minut będę.- rzuciłam szybko i się rozłączyłam. Musiałam tak zrobić, żeby po mnie nie przyjechali. Miałam 15 minut, żeby choć trochę się ogarnąć, nie chciałam by musieli mnie taką oglądać. Szybkim krokiem ruszyłam w stronę domu. Droga minęła mi niezwykle szybko i już po chwili stałam pod moim mieszkaniem i otwierałam drzwi chłopakom.
-Napijecie się czegoś?- zapytałam gdy tradycyjnie rozwaliliśmy się w salonie.
-Nie dzięki.- powiedział Lou.
-Płakałaś.- stwierdził natomiast Zayn.
-Co? Omamy chyba masz Malik.- postanowiłam udać, że nie wiem o co mu chodzi.
-Nie omamy, tylko płakałaś. Co się stało?
-Spotkałam się z Niallem, to się stało.- przed nimi nie było sensu niczego ukrywać jak widać.
-Ale jak to?- zdziwił się Harry. W sumie każdy miał zdziwioną minę.
-Normalnie. Spotkaliśmy się przez przypadek w parku.
-Co ci powiedział?- dopytywał Liam.
-Że nie ma zamiaru słuchać jak mi przykro, ale chłopaki proszę nie rozmawiajmy o tym.
-No ok, to pokaż nam piosenkę.- wyszczerzył się Lou. Poszłam do mojej sypialni po zeszyt i po chwili byłam już z powrotem rzucając im go. Szybko go złapali i wzięli się do czytania. Ja w międzyczasie odpaliłam kolejną fajkę tego dnia. Coraz bardziej mnie do nich ciągnęło. Oby tylko nie przerodziło sie to w nałóg.
-I ty to napisałaś?!- Lou spojrzał na mnie wielkimi oczami.
-Tak, a coś z nią nie tak? Wspominałam wam, że ja sie do tego nie nadaje.
-To jest zajebiste.- usłyszałam od Harrego a pozostali go poparli. Takiej reakcji z ich strony się nie spodziewałam. Louis obiecał mi, że postara się dać pod to jakąś melodie na pianinie, bo jego zdaniem właśnie spokojne nuty pianina będą pasować i będzie to wolna pełna uczuć piosenka, którą ja zaśpiewam. Od jutra mamy podobniez nad tym pracować. Obawiam się co z tego wyjdzie, ale z ich pomocą może nie będzie tak źle.
Tak jak Louis obiecał na drugi dzień usłyszałam piosenkę razem z melodią w wykonaniu Harrego. Muszę przyznać, że robiło wrażenie szczególnie w połączeniu z głosem Harolda. Gdy ja ją śpiewałam niestety traciła na wartości, ale skoro chłopcy twierdzą, że da się coś z tym zrobić, to muszę im zaufać w końcu na muzyce się znają.
Całe dnie schodziły nam na ćwiczeniu tej piosenki i szczerze mówiąc z każdym dniem była bardziej znośna dla ucha. Doszedł nam tylko jeden problem ponieważ w tych dniach napisałam jeszcze jedną piosenkę do której chłopacy również ułożyli melodię i tak jak ta pierwsza nadawała się dla Nialla z tym, że pierwsza opisywała moje uczucia względem niego a druga była bardziej wyrazem skruchy i tego, że żałuję tego co zrobiłam i chcę to naprawić. W końcu po dość długich rozważaniach postanowiliśmy, że w ręce Blondyna trafią obie piosenki więc w takim wypadku wszystko wraz z nagraniem do tego czegoś w rodzaju teledysku zajęło nam 2tyg. W tym czasie nie widziałam się ani razu z Horanem ani nie miałam z nim żadnego kontaktu. On nie próbował się ze mną kontaktować a ja nie chciałam się zbytnio rozpraszać tylko postanowiłam skupić się na piosenkach, które po próbach z chłopakami nie brzmiały już w moim wykonaniu tak źle. Dało się ich słuchać a videa które nagraliśmy też były ok. Jako pierwszą na nagraniu postanowiliśmy umieścić piosenkę o moich uczuciach do niego czyli ta pierwszą do niej teledysk był dość prosty wpletliśmy zdjęcia moje i Nialla na których byliśmy razem przerywane to było tylko czasami nagraniem mnie śpiewającej na naszej ławce w parku. Na drugim zaś przechadzałam się pustymi uliczkami Londynu śpiewając, że chcę naprawić swój błąd. Wyszło naprawdę nieźle.
                                                                  ****

Wstałam o godzinie 8 rano mimo iż w nocy prawie nie spałam. Dziś był dzień w którym Niall odsłucha piosenki a ja się z nim spotkam. Stresowałam się niemiłosiernie. Dzisiejszy dzień może być decydujący co do tego czy kiedyś jeszcze będziemy razem. Wiem od chłopaków, że Niall z dnia na dzień staje się weselszy, ale nadal przeżywa ta sprawę. A ja? No cóż nadal bez zmian choć w ostatnich dniach nie bardzo miałam czas na doła, bo byłam zbyt zajęta piosenkami. Pochłaniały cały mój wolny czas. Nawet w pracy nie mogłam wyrzucić ich z głowy. Dzisiaj wzięłam sobie wolne choć z powodzeniem mogłam iść do pracy, bo u chłopaków miałam być dopiero na 18 a normalnie pracę kończę o 15 lecz wolałam mieć dzisiaj cały dzień wolny by odpowiednio się przygotować. Postanowiłam wybrać się na małe zakupy na których tak dawno nie byłam. Obeszłam sporo sklepów z ciuchami i wybrałam dla siebie czarne obcasy typu Jeffrey Campbell do tego ciemne jeansy, luźną bluzkę z brytyjską flaga i czarny cardigan. Gdy wróciłam do domu była godzina 14. Zrobiłam coś lekkiego i niskokalorycznego na obiad i o 15.30 wchodziłam do łazienki zaczęłam od ciepłego prysznica który zawsze mnie uspokaja. Następnie na całe ciało nałożyłam mój ulubiony balsam, poźniej maseczka, delikatny makijaż, ułożyłam włosy w delikatne fale i ubrałam zakupione dzisiaj ciuchy. Efekt był zadowalający. Już dawno nie czułam się tak dobrze we własnej skórze. O 17.30 wychodziłam do chłopaków. Niall nic nie wie, że mam się dzisiaj u nich zjawić. Zayn przemyci mnie tak do domu, żeby Blondyn nie zauważył a gdy już będę u nich Liam da mu płytę z piosenkami do przesłuchania. On je odsłucha i wtedy ja wejdę i zacznie   się najbardziej stresująca część. Oto nasz genialny plan działania. Gdy byłam jakieś 5 minut od domu chłopaków wysłałam Zaynowi smsa a po chwili w moją stronę już szedł uśmiechnięty Malik.
-Vas happenin?- przywitał się ze mną swoim słynnym zwrotem oraz przytulaskiem. Strasznie pozytywny był dzisiaj.
-No siemka, siemka a ty co taki uchachany?
-Cieszę się, bo wreszcie się pogodzisz z Horanem. - odparł mi pewnie.
-Skąd ty to niby wiesz? Nic nie wiadomo zawsze może powiedzieć, że beze mnie mu lepiej i mi nie wybaczy tamtego.
-A ja czuję w kościach, że ci wybaczy. Zaufaj mi.- wyszczerzył się jeszcze bardziej. Pożyjemy zobaczymy. Do domu chłopaków weszłam tylnym wejściem, żeby aby na pewno nie natknąć się na Nialla, bo to by nam skomplikowało sprawę. Po cichu Zayn zaprowadził mnie do swojego pokoju a Liam poszedł dać płytkę z piosenkami Blondynowi. Po chwili siedzieliśmy już w piątkę w pokoju Malika  a ja jak na szpilkach odliczałam 15 minut by iść do niego. Gdzieś tyle powinno mu to wszystko zając.
                                                               ****

Siedziałem na laptopie przeglądając jakieś durne stronki w necie gdy przyszedł do mnie Liam dając mi jakąś płytę. Powiedział, żebym koniecznie to teraz włączył i wyszedł nim zdążyłem o coś zapytać. Postanowiłem ją odtworzyć i tak nie mam nic ciekawszego do roboty. Na wstępie pojawiła mi się Alex prosząca mnie bym tego nie wyłączał. Powiedziała, że to co za chwilę usłyszę napisała z myślą o mnie i dla mnie. Przyznam miałem taką chęć, ale ciekawość dalszej treść zwyciężyła.
Zaczęła lecieć piosenka.

"Everybody needs inspiration
Everybody needs a song
A beutifull melody
When the nights so long
Cause there is no guarantee
That this life is easy

Yeah when my world is falling apart
When there's no light to break up the dark
That's when I , I look at you
When the waves are flooding the shore
And I can't find my way home anymore
That's when I, I look at you
When I look at you

I see forgiveness
I see the truth
You love me for who I'm
Like the stras hold the moon
Right there where they belong
And I know I'm not alone


 Yeah when my world is falling apart
When there's no light to break up the dark
That's when I , I look at you
When the waves are flooding the shore
And I can't find my way home anymore
That's when I, I look at you
When I look at you

You appear just like a dream to me
Just like kaleidoscope colors that
Cover me, all i need
Every breath that i breathe
Don't you know you're beautiful


When the waves are flooding the shore
And I can't find my way home anymore
That's when I, I look at you

You appear just like a dream to me "*

Zdziwiło mnie to nie wiedziałem, że Alex tak śpiewa. Piosenka była piękna i samo to, że napisała ją dla mnie. Gdy jej słuchałem i oglądałem to video w którym były nasze wspólne zdjęcia i śpiewająca na naszej ławeczce Alex, to jeszcze bardziej zatęskniłem za czasami gdy byłem jej chłopakiem.
Zaczęła lecieć kolejna piosenka

"Here I'm
Feels like the walls are closing in
Once again
It's time to face it and be strong

I wanna do the right thing now
I know it's up to me somehown
I've lost my way

If I could take it all back I would now
I never meant to let you all down
Now I've got to try
To turn it all around
And figure out how to fix this
I know there's a way so I promise
I'm gonna clean up the mess I made
Maybe it's not too late

So I'll take a stand
Even though it's complicated
If I can
I wanna change the way I've made it


I wanna do the right thing now
I know it's up to me somehown
I've lost my way




If I could take it all back I would now
I never meant to let you all down
Now I've got to try
To turn it all around
And figure out how to fix this
I know there's a way so I promise
I'm gonna clean up the mess I made
Maybe it's not too late

I'm gonna find the strenght
To be the one that holds it all together
Show you that I'm sorry
But i know that we can make it better


If I could take it all back I would now
I never meant to let you all down
Now I've got to try
To turn it all around
And figure out how to fix this
I know there's a way so I promise
I'm gonna clean up the mess I made
Maybe it's not too late

Maybe it's not too late " **

Ta piosenka spowodowała, że po moich policzkach pociekły łzy. Jest strasznie piękna zresztą tak samo jak i ta pierwsza oby dwie słychać, że są śpiewane z sercem, że są prawdziwe. Czyli ona nadal mnie kocha i naprawdę żałuje tego co zrobiła? No na to wychodzi.
Strasznie mi jej brakuje. Jej często zbyt głośnego śmiechu, tych co chwile innych kolczyków w różnych miejcach, upominania mnie bym nie palił, a co do papierosów, to wyciągnąłem jednego z paczki i zapaliłem. Od czasu gdy się rozstaliśmy palę zdecydowanie więcej.
-Znów palisz?- usłyszałem cichy głos za sobą. Poderwałem się szybko z miejsca nie kryjąc, że mnie wystraszyła. Serce waliło mi tak jakby zaraz miało wyskoczyć z klatki piersiowej i to nie tylko przez to, że się wystraszyłem. Również Alex tak na mnie działała. Wyglądała dzisiaj ślicznie. Zresztą ona nawet bez makijażu w potarganych włosach i powyciąganym dresie jest śliczna.
-Przepraszam, że znowu cię wystraszyłam.- odezwała się znowu.
-Alex, co ty tu robisz?- powiedziałem w końcu, bo do tej pory stałem w miejscu jak kołek i nic się nie odzywałem.
-Odsłuchałeś płytę od Liama?- zignorowała jednak moje pytanie.
-Odsłuchałem.- odpowiedziałem i usiadłem na łóżku łokcie opierając na kolanach a palce wplotłem we włosy. Obawiałem się rozmowy która nieubłaganie nadchodziła. Poczułem jak łózko obok mnie się delikatnie ugina co oznaczało, że Alex się dosiadła.
-Niall.- zaczęła i ze świstem wypuściła powietrze z płuc. Jak widać dla niej ta rozmowa również nie należała do łatwych.- Ja zdaję sobie sprawę z tego co zrobiłam i nawet nie wyobrażasz sobie jak ja tego żałuję. Musiałam ci wtedy to powiedzieć, dłużej nie mogłam tego ukrywać zasługiwałeś na to by znać prawdę. Gdybym teraz mogła cofnąć czas, to zrobiłabym to bez zawahania i nigdy nie dopuściła do tego co się wydarzyło pomiędzy mną a nim. Nie ukrywam, że liczę na to, że mi wybaczysz i dostanę do ciebie drugą szansę, bo ja kurwa nie potrafię już normalnie bez ciebie funkcjonować. Bez ciebie obok żaden kolejny dzień nie ma sensu- usłyszałem jak pociąga nosem, co znaczyło, że zaczynała się rozklejać. Spojrzałem na nią. Twarz miała ukrytą w dłoniach i głęboko oddychała, próbowała powstrzymać łzy. Po chwili się uspokoiła i spojrzała na mnie. Spojrzała swoimi oczami pełnymi łez i bólu prosto w moje.
-Ja cię naprawdę przepraszam.- powiedziała płaczliwym tonem i szybko poderwała się z miejsca uciekając w stronę drzwi na szczęście w porę zdążyłem ją złapać za nadgarstek i przyciagnac do siebie tak, że czułem jej oddech na swojej twarzy.
-Nawet nie próbuj uciekać.- zwróciłem się do niej.-Nie ukrywam, cholernie zraniło mnie tamto, ale nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego jak mi ciebie brakuje. Brakuje mi każdego twojego najdrobniejszego gestu. Nie da się przestać kogoś z dnia na dzień.- mówiłem patrząc jej prosto w oczy. Postanowiłem jej to wszystko wybaczyć, bo gdyby dziś wyszła z tego pokoju bez mojego wybaczenia to zapewne byłby nasz ostateczny koniec a ja nie dałbym rady bez niej.-Zacznijmy od początku Alex. Zapomnijmy o wszystkim i dajmy sobie drugą szansę.
-Ty mówisz poważnie?-spojrzała na mnie z niedowierzaniem. Pokiwałem tylko twierdząco głową uśmiechając się lekko po raz pierwszy od jakiegoś czasu. Alex rzucuła mi się na szyję mało mnie nie przewracając. Odwzajemniłem oczywiście jej uścisk i takim oto sposobem staliśmy tak przytuleni do siebie dobre 15minut. Poczułem się się wreszcie szczęśliwy niestety nie było nam dane długo się cieszyć swoją obecnością ponieważ do pokoju wparowali chłopacy, którzy gdy zobaczyli nas przytulających się zaczęli wydawać z siebie bliżej nieokreślone dźwięki które raczej miały oznaczać radość a wspaniałomyślny Louis rzucił hasło "robimy niedźwiadka" więc po chwili wszyscy się na nas rzucili jednocześnie przewracając nas i zamiast niedźwiadka była kanapka. Zaczęliśmy się śmiać jak pojebani, ale mieliśmy to gdzieś ja i Alex byliśmy szczęśliwi, że znowu jesteśmy razem a reszta cieszyła się po prostu naszym szczęściem.
-Dobra nacieszcie się sobą a my lecimy.- zarządził Daddy i wyszli z mojego pokoju.
                                                          ****

Zostaliśmy sami z wielkimi uśmiechami na ustach. Spojrzelismy sobie w oczy i w końcu Niall mnie pocałował. Ta chwila mogła trwać wiecznie. Dawno już nie byłam tak szczęśliwa. To wszystko dzięki temu chudemu farbowanemu Blondynkowi. Tylko on tak naprawdę mnie uszczęśliwia.
-Zostaniesz na noc?- zapytał się mnie Niall gdy już przestaliśmy się wymieniać śliną.
-Niestety trochę cię pomęczę moją obecnością.- zaśmiałam się.
-Jeśli tak, to męcz mnie sobie ile chcesz.- musiałam iśc pod prysznic więc wzięłam t-shirt Nialla w którym zawszę śpię i czystą bieliznę, którą mam zawsze u niego na wszelki wypadek. Wieczorna toaleta nie zajęła mi dużo czasu więc po 10 minutach leżałam już u Niallera w łóżku czekając aż on weźmie prysznic. Uwinął się z tym szybciej ode mnie i położył na łóżku obok mnie. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową a on objął mnie ramieniem.
-Piękne były te piosenki.- odezwał się pierwszy przerywając błogą ciszę, która nam w ogóle nie przeszkadzała.
-Miałam nadzieję, że ci się spodobają. Napisałam je specjalnie dla ciebie.
-Dziękuję ci. Choć nie musiałaś tego robić, bo i bez tego bym ci pewnie wybaczył. Fiksowałem tu już bez ciebie.
-Po tych wszystkich rzeczach które zrobiłam myślę, że teraz kocham cię lepiej.- cmoknęłam go jeszcze w usta i po chwili zasnęliśmy w swoich objęciach.


*Miley Cyrus-When I look at you
**Demi Lovato-It's not too late
******************

Siemka. Dziś nie rozdział a mój pierwszy One Shot. Nawet długi mi wyszedł no i myslę, że nie taki zły.
Co do opowiadania to nowy rozdział na pewno się pojawi. Nie wiem jeszcze kiedy, ale będzie na 100%. Wraca teraz szkoła to i mam nadzieję, że moja wena również, bo jak nie to nie wiem. Chciałam te opowiadanie pociągnąć do końca i mam szczerą nadzieję, że mi się uda no i że ktoś to będzie jeszcze czytał o ile wgl ktoś tu jeszcze zagląda a taką mam nadzieję, że nie zraziliście się do tego bloga.
Jeśli komentowałam wasze blogi a teraz tego nie robię, to wybaczcie, ale nie miałam na razie do tego głowy, ale nadrobię wszystko obiecuje.
No to do napisania ;) Pozdrawiam :D xd




poniedziałek, 23 lipca 2012

Rozdział 7. cz.1


      Dzisisaj wstałam o godzinie 8. Odsłoniłam oczywiście zasłony w pokoju i tradycyjnie otworzyłam okno sprawdzając pogodę. Słońce dość mocno świeciło a w powietrzu czuć było typowy letni klimat. Przynajmniej mamy pogodę na ten nasz biwak. W sumie jakby nie patrzeć to Az taki głupi pomysł nie był. Z początku zawszę pomarudzę, że im odbija, ale z drugiej strony cieszę się, że mają właśnie takie pomysły a nie inne. Lubię się otaczać pozytywnymi wariatami.
Z walizki wygrzebałam jakieś ciuchy i poszłam do łazienki. Zrobiłam, to co zawsze, a włosy splotłam w luźnego warkocza. Pozbierałam z domu moje klamoty, które umieściłam w walizce i o 9 wychodziłam z domu z dwoma walizkami wcześniej zostawiając chłopakom kartkę, że o 13 będę powrotem, bo właśnie o tej mamy jechać. Chłopcy załatwili namioty i śpiwory. Pojedziemy na dwa samochody. Jedzie z nami również dziewczyna Liama, Danielle. Wydawała mi się zawszę spoko, ale osobiście jej nie znam. Mam jednak nadzieję, że będzie ok., bo będę dzielić z nią namiot. Gdzie jedziemy, to dokładnie nie wiem, ale podobnież będziemy tam do niedzieli.
Po 40 minutach byłam na miejscu. Wcześniej zahaczyłam jeszcze o cafe nerd. Zamówiłam moją ukochaną latte i poszłam do siebie. Po wejściu do mieszkania walizki zostawiłam w mojej sypialni. Najpierw zabrałam się za rozstawianie wszystkich dupereli po salonie. Trochę tego było. Kupiłam nawet świetny obraz czarno-biały z widokiem na Big Bena i czerwonym autobusem przemierzającym ulicę. Całość naprawdę świetnie ze sobą współgrała.
Potem rozstawiałam rzeczy w kuchni. Nie było tego dużo. Tylko takie podstawy jak czajnik, garnki, komplet talerzy, sztućce, szklanki. Zakupy spożywcze postanowiłam, że zrobię dopiero w niedzielę jak będziemy wracać. Podskoczę wtedy raz dwa do Tesco i będzie z głowy. Poszłam jeszcze do mojej sypialni. Znajdowała się tam nie duża garderoba, w której poukładałam ciuchy na półkach. Całe szczęście nie było tego dużo. Do mniejszej walizki wpakowałam jeszcze ciuchy na biwak i o godzinie 12 byłam gotowa, więc nie zamawiałam taksówki, tylko tak jak w pierwszą stronę postanowiłam iść z buta. Pech chciał, że wychodząc z mieszkania spotkałam Jeya, który właśnie wchodził do siebie.
-O Alex dobrze, że cię widzę.- Od razu podszedł do mnie.- Strasznie cię przepraszam za tamto. Nie powinienem.- Spojrzał na mnie z miną zbitego psiaka. Nie potrafiłam mu nie wybaczyć.
-Eh, dobra.- Westchnęłam.- Ale żeby mi to było ostatni raz.- Pogroziłam mu dla żartów jeszcze palcem.
-Ma się rozumieć. – Wyszczerzył tradycyjnie swoje zęby.- Pójdziemy na kawę i pogadamy na spokojnie?
-Niestety trochę się śpieszę.- Odpowiedziałam i zamknęłam drzwi na klucz, bo jakoś do tej pory stałam przy uchylonych.
-A, co? Szlaban masz od kumpli po wczorajszym?- Zaśmiał się trochę kpiąco.
-Nie i dla twojej wiadomości wybieram się na biwak, więc pa.- Powiedziałam zła i wymijając go wyszłam z budynku. Ok., może ich nie lubić, ale nie musi cały czas dopierdalać mi lub im. Żałosne.
Podłączyłam słuchawki do mojego telefonu i włączyłam jakąś głośną piosenkę, trafiło na Rise Against- Prayer of the refugee. Lubiłam ich. Wybrałam się nawet na ich jak byłam w Polsce. Zajebiście było. Potrafią nieźle napierdalać. No tak, wspomniałam, że nie słucham tylko 1D? Uwielbiam rock i punk a na mojej play liście znajdziecie również metal, ale od nastoletnich lat mam wielką słabość do boysbandów. Kiedyś miałam fioła na punkcie US5, ale niestety się rozpadli, choć lubię jeszcze nieraz włączyć ich jakieś piosenki i powspominać stare dobre czasy no a teraz przyszła kolej na 1D. Jednak najważniejszy dla mnie zespół, których muzyka znaczy dla mnie naprawdę masakrycznie wiele to Simple Plan. Kapela z Kanady. Ich muzyka była ze mną we wszystkich ciężkich chwilach. Gdy w późniejszym czasie gdy podrosłam przezywałam śmierć taty i nowy związek mojej mamy, który z początku wcale mi się nie podobał, choć w dużej mierze zaistniał za moją pomocą i w ogóle kiedy miałam te wszystkie problemy związane z okresem dojrzewania. Jednym słowem zawdzięczam im wiele, nabrałam niesamowitej siły do życia, więc niech mi ktoś kurwa powie, że muzyka nie potrafi zdziałać cudów, to pierdolnę mu.
Po pół godzinie byłam już u chłopaków. Weszłam do środka a tam jak po wojnie. Po całym salonie walały się ubrania oraz chłopacy z walizkami. Natomiast Lou gonił Harrego ze spodniami w rękach, bo nasz, Haroldzik latał w samych bokserkach i nie chciał się ubrać. Psychiatryk po prostu. Nawet nie zauważyli, że przyszłam, więc poszłam prosto do kuchni. Tam zastałam jakąś dziewczynę, która robiła kanapki.
-Cześć, ty jesteś Danielle?- Przywitałam się z nią.
-Tak- uśmiechnęła się przyjaźnie.- Ty za to musisz być Alex.
-We własnej osobie.- Zaśmiałyśmy się i podałyśmy sobie ręce.- Od dawna odstawiają ten cyrk?- Zapytałam.
-Od jakiś 2h. Proszę cię, oni nie potrafią się spakować a jedziemy tam tylko na nie całe 3 dni.
-Poważnie?- Zdziwiłam się.- To mi pakowanie zajęło 15 minut.
-Mi tak samo. Co to za filozofia wrzucić kilka ubrań do walizki?
-Dokładnie, a tak właściwie to, po co ci te kanapki?
-Na drogę. Podobno mamy jechać około 3 godzin, a wiesz jak to z nimi i z Niallem jest.
-No tak. Dobra to ja idę im pomóc w pakowaniu, bo do wieczora nie wyjedziemy.- Zaśmiałyśmy się i poszłam do salonu.
-Cisza!- Krzyknęłam niezbyt głośno, ale niestety nie zareagowali.- Ciszaaa!!- Tym razem było tak głośno jak tylko potrafiłam. Cała piątka spojrzała na mnie ze wzrokiem „wtf”
-Harold zakładaj te portki, Lou przestań go gonić, a wy- Tu wskazałam palcem na pozostałą trójkę.- Dajcie te ciuchy.- Rozkazałam im i o dziwo posłuchali. Harry i Lou poszli na górę kończyć pakowanie czy co tam chcą, nie wnikam (XD) a ja usiadłam na kanapie ze sterta ubrań i pytając się co jest czyje wrzucałam wszystko do trzech walizek. Po 30 minutach nasze tzry młotki były spakowane. Po chwili mogliśmy spokojnie jechać. 

*******
Hej wszystkim! Przerwa pomiędzy rozdziałami wynosiła duzo więcej niż chciałam a dzisiejszy rozdział jest masakrycznie krótki, ale nie miałam zbytnio czasu na pisanie i jeszcze dobija mnie matma którą muszę kuć na sierpniową poprawkę dobija mnie juz wszystko i tracę wenę i chęci na to całe opowiadanie. 
Dziękuję wam za wszystkie komentarze i reakcje. Jesteście kochane ;* 
I musicie mi wybaczyć postać Jeydona, ale on mi tu naprawdę jest potrzebny. Zobaczycie już niedługo ;) 


Dzisiaj mija 2 lata jak istnieje One Direction! Czyż to nie cudowne? Tak szczerze, to jestem dumna, że jestem Directionerką i mam gdzieś opinię innych, którzy mogą powiedzieć, że jestem za stara (17 lat) na taki zespół i to boysbandzik dla słodkich trzynastolatek. Miejmy w dupie opinie innych. :D Liczy się tylko One Direction i kropka :D 
Ogólnie, to mam nadzieję, że chłopcy zostaną już na zawsze tacy jacy są, bo są cudowni i że sława ich nie zmieni. Niech ich kariera rozkwita i niech nagrywają dla nas do końca świata :D (miejmy nadzieję, że nie do grudnia tego roku xd )

i tak jako taki bonus powklejam wam linki do wszystkich bestów z 1D jakie udało mi się skolekcjonować :D 

2
3
4
5
6
7
8
9
18 (czy to jest Niall czy mam omamy?) 
19 (na ogól lubię suchary, ale ten mnie wkurwia, bo Biebera nie trawię) 
36 (może i to nie jest 1D, ale zajebiście im wyszło WMYB ) 



Najwspanialszy Boyband na calutkim głobie <3 :D 

niedziela, 8 lipca 2012

Rozdział 6.


   Obudziły mnie dźwięki dochodzące z mojego telefonu. Ei no, przecież nie nastawiłam dzisiaj budzika. Wzięłam telefon do ręki. Miałam tam jedną nieodebraną wiadomość. Kto śmie mnie budzić? Może i była dopiero dziesiąta, ale ja się nie wyspałam. Odczytałam esemesa. Był od Jeya:
„ Siemka, może i się nie pali, ale mam paląca potrzebę wyjścia gdzieś dzisiaj, więc co powiesz na wspólny wypad gdziekolwiek?”
Zaśmiałam się pod nosem i odpisałam:
” Jasne. Muszę iść do sklepu po jakieś duperele do mieszkania, więc możesz popracować za mojego murzyna.;)”
Po chwili dostałam odpowiedź:
„Niech stracę. Podaj adres, to za godzinkę po ciebie wpadnę”
Wysłałam mu adres chłopaków i wstałam z łóżka. Odsłoniłam zasłony. Niebo było zachmurzone. Otworzyłam okno i owiał mnie dość chłodny wiatr. No tak, zmienna pogoda Londynu. Podeszłam do walizki i wygrzebałam jakieś z lekka cieplejsze ciuchy. ->Link<-
Ubrałam się i poszłam do łazienki. Była wolna, więc raz dwa wytuszowałam rzęsy, przypudrowałam twarz i wyprostowałam włosy. Usta pomalowałam bezbarwnym błyszczykiem i byłam gotowa. Nie lubiłam się mocno malować. Zeszłam na dół a konkretniej do kuchni, w której był tylko i wyłącznie Niall.
-Cześć Blondasek. Gdzie reszta ferajny?- Przywitałam go z uśmiechem i usiadłam przy stole.
-Hej Rudasek. Do sklepu poszli.- Odpowiedział.- Chcesz kanapkę z nutellą?- Zapytał jeszcze.
-Pewnie.- Kij z tym, że moją figurą wręcz karalne powinno być wpierdalanie nutelli zrobię sobie dzień dziecka. Podczas gdy Niall przygotowywał dla nas kanapki ja nalałam sobie soku, Niestety był tylko marchewkowy ehe, ciekawe czyja to zasługa, oraz połknęłam moją dzienną dawkę tabletek na tarczycę i migrenę.
Po chwili Niall postawił na stole wielki talerz kanapek. Zjadłam dwie i miałam dosyć, ale za to Blondas wsunął ich chyba z 14. Ciężko mi się przyzwyczaić, że ktoś tyle potrafi zjeść i nie tyć. On jest taki chudziutki. Ja nie wiem gdzie mu się to mieści.
Gdy skończyliśmy jeść do domu przyszli chłopacy. Louis już od progu zachowywał się jakby miał przepustkę w psychiatryku a to wszystko za sprawą promocji na marchewki. Boże, daj Harremu cierpliwość, żeby to wytrzymał, choć ten też nie lepszy. Chciał mi zabrać bluzę, ponieważ był na niej napis „I like cats”. Dzwonek do drzwi był wybawieniem, ale niestety Niall poszedł je otworzyć.
-Em Alex, ktos do ciebie.- Poinformował mnie zdezorientowany Horan i podrapał się po głowie.
-To Jey, mój sąsiad. Jadę na zakupy będę niedługo. – Oznajmiłam mu i poszłam do drzwi. Na dworze czekał już na mnie Jeydon. Ubrany był znowu w szerokie spodnie, koszulkę z nadrukiem, bluzę z kapturem i full capa. Przywitał mnie jego szeroki uśmiech, który bez wahania odwzajemniłam.
-Siemka.- Przytuliłam go lekko.
-Hej. – Odwzajemnił uścisk.-To gdzie idziemy?
-Szczerze, to nie wiem gdzie tu mogę kupić rzeczy na wyposażenie domu.
-To może Habitat?- Zapytał.
-Zdaję się na ciebie.- Uśmiechnęłam się szeroko i poszliśmy na przystanek autobusowy, ponieważ Jey stwierdził, że tak najlepiej się tam dojedzie. Nie protestowałam, bo nie miałam jeszcze okazji jechac tym charakterystycznym czerwonym autobusem. Droga trwała może jakieś 10 minut. Wysiedliśmy akurat centralnie naprzeciwko Habitatu, który znajdował się przy King’s Street.
Weszliśmy do środka j Jey wziął koszyk. Szczerze mówiąc, ten sklep był Duzy i bardzo przestronny. Było tam wszystko, czego potrzebowałam, więc już po 2 godzinach zakupów i oczywiście nieodłącznych wygłupów, ponieważ Jeydon nie potrafi zachowywać się normalnie zamówiliśmy taksówkę. Nawet nie było mowy żeby wracać autobusem. Pojechaliśmy oczywiście do mojego nowego mieszkania, zostawiłam już tam wszystkie rzeczy. Bezsensowne byłoby jechać i wieźć to do chłopaków skoro na dniach przenoszę się już tu a od poniedziałku zaczynam pracę w Nandos. Może to zabrzmi trochę dziwnie, ale cieszę się, że zacznę pracować. Praca pomoże mi się jeszcze bardziej tu zaklimatyzować. Nie to, żebym się tu źle czuła, ale jednak praca dopełni to wszystko, bo na razie to jest trochę tak jak na jakiś wakacjach.
-Zaproponowałabym ci kawę, bądź herbatę, ale niestety nie posiadam jeszcze takiego czegoś.- Powiedziałam ze śmiechem, kiedy usiedliśmy na kanapie u mnie w salonie.
-To chodźmy do mnie, bo szczerze mówiąc to nie chce mi się już iść do żadnej kawiarni.- Zaproponował szatyn.
-Jestem za.- Poszliśmy, więc do niego. Jego mieszkanie układem przypominało moje, ale wystrojem już nie. Wystrój był w odważnych, żywych kolorach. Na ścianie w korytarzu miał powieszone deskorolki. Salon był czerwony z dużą czarną kanapą ze skóry i oczywiście sporym telewizorem na ścianie. Pod telewizorem była niska szafka a na niej X-box oraz dwa sporej wielkości głośniki. W narożniku stał regał z jak się domyślam grami, no tak książek się nie ma co spodziewać.
Usiadłam w salonie a Jey poszedł do kuchni. Po chwili wrócił z dwoma kubkami.
-Jako typowy Brytyjczyk za kawą nie przepadam i w dodatku nie umiem jej robić, ale w zamian zrobiłem ci kakałko.- Wyszczerzył zęby i podając mi kubek usiadł obok mnie na kanapie.
-Luzik, może być kakałko, nie mam nic przeciwko.- Odwzajemniłam jego uśmiech i upiłam łyka. Nawet dobre mu wyszło.
-Od kiedy masz kolczyk?- Zapytał i tryknął mnie palcem w biżuterię znajdującą się nad moją wargą. Zaśmiałam się i w żartach uderzyłam go w dłoń.
-4 lata już a ty?
-Ja też gdzieś tak. A poza tym masz jeszcze jakieś?
-7 w uszach i wyjęty smiley.
-To duzo. Planujesz jeszcze jakieś?- Wypytywał dalej.
-No oczywiście. Chcę drugiego labreta pod wargą i może jeszcze raz skusze się na smiley.- Gadaliśmy tak jeszcze chwilę na temat piercingu. Jey zaczął się wydurniać, że chciał w pępku, ale bał się, że będzie mu ropiał. No ja pierdole, z kim ja się tu zadaję? Najpierw moja piątka wspaniałych a teraz Jeydon. Czy ja przyciągam pozytywnych świrów?
-Chodź coś zobaczysz.- W pewnym momencie Jey pociągnął mnie za rękę do jakiegoś pokoju. Jak się okazało, było to prowizoryczne studio nagraniowe.
-Wow, tego się nie spodziewałam.- Zaśmiałam się i usiadłam na jednym z foteli, które się tam znajdowały.
-Śmieszne wiesz? Oj Alex jeszcze duzo o mnie nie wiesz.- Puscił mi oczko i podszedł do komputera. Włączył coś na wzór refrenu.

You got me where you want me girl
I’m wrapped around your finger
Anytime, anywhere girl
I’m wrapped around your finger
You aint gotta say nothin’ girl
I’m wrapped around your finger
You should feel my heart beatin’ now
I’m wrapped around your finger”  

-Ło, dobre.- Skomentowałam.- Twoje to?
-Moje, moje. Jasne, że moje. Wczorajsza twórczość. Teraz tylko musze zwrotki dopisać.- Uśmiechnął się pod nosem.
-To pisz, pisz. Chcę usłyszeć całość, a masz coś jeszcze?
-Jedną, może trochę mało ambitną, ale jest ok. – Puścił mi utwór o nazwie „I sneeze Money” nawet wraz z teledyskiem, który nagrał sam. Spodobało mi się. Miał smykałkę do tego, ale najbardziej zaintrygował mnie ten refren, który puścił mi jako pierwszy. Naprawdę wpadał w ucho.
-Podejrzewałam, że słuchasz takiej muzyki, ale nie pomyślałam, że nagrywasz cos własnego.
-No widzisz a to jeszcze nie wszystko. Gram również na keyboardzie i gitarze akustycznej. – Usiadł na drugim fotelu.
-Nie ukrywam, jestem pod wrażeniem.- Przerwał nam dźwięk mojego telefonu. To był sms od Harrego.
„Gdzie jesteś? Blondas lamentuje, że nie wiadomo, z kim poszłaś i cię wcięło.”
Zachciało mi się śmiać, ale się powstrzymałam. Szczerze, to nie było mnie w domu od 7 godzin, bo była już 18.00.
„Zasiedziałam się trochę. Luz, panuję nad sytuacją, będę tak za pół godziny.”- Odpisałam Harremu i zadzwoniłam po taksówkę
-Będę się zbierać, kumple się martwią.- Powiedziałam do Jeya.
-Te pedałki z One Direction?- Skrzywił się lekko.
-Nie przesadzaj! Nie znasz ich, oni są ok.- Uniosłam się, ale nie znosiłam tego określenia. Nawet, jeśli są gejami tak jak w przypadku Harrego i Lou, to nie ma prawa nazywać ich pedałkami tylko po to by ich poniżyć.
-Ok przepraszam, ale nie przepadam za nimi. Nie gniewaj się.- Spojrzał na mnie maślanym wzrokiem. Nie sposób było odmówić.
-Spoko, ale nie nazywaj już ich tak. To są moi przyjaciele.
-Dobrze, nie będę. –Uśmiechnął się szeroko, odwzajemniłam uśmiech i wstałam z miejsca biorąc moją torbę. Jey ruszył za mną. Gdy już byłam przy drzwiach złapał mnie za nadgarstek i obrócił przodem do siebie. Nasze twarze dzieliła niebezpiecznie mała odległość, która w dodatku z każdą sekundą zmniejszała się bardziej. W pewnym momencie zniknęła a nasze usta złączyły się w pocałunku. Z początku odwzajemniłam pocałunek, ale gdy już dotarło do mnie, co się dzieje oderwałam się od niego i bez słowa wybiegłam. Pod mieszkaniem czekała już na mnie taksówka. Wsiadłam i podałam adres domu chłopaków. Po drodze myślałam o tym co się stało. Może źle zachowałam się wychodząc, ba wybiegając bez słowa, ale z drugiej strony to nie powinno się stać, było przyjemne, ale nie powinno. Patrząc na moje wprost zajebiste wspomnienia i doświadczenia względem „ miłości” wolę być sama. Nie chcę się znowu zakochać, a potem to okaże się jak zwykle porażką, a ja będę jeszcze bardziej zrażona do związków niż jestem teraz. Nie chcę sobie psuć pobytu tutaj jakimiś amorami. Z rozmyślań wyrwał mnie głos taksówkarza, który oznajmił, że dojechaliśmy. Zapłaciłam za kurs i udałam się w stronę drzwi do domu.
-Jestem!- Krzyknęłam, gdy już weszłam i swoje kroki skierowałam w stronę salonu. Tak jak podejrzewałam siedzieli oni właśnie tam a Liam z Zaynem grali na X-boxie . Usiadłam standardowo na kanapie obok Nialla.
-Jak tam randka?- Zapytał się mnie Blondas. Spojrzałam na niego trochę jak na jakiegoś ufoląga*.
-Przecież to nie była randka. Po prostu zwykłe wyjście z sąsiadem na zakupy.- Pokiwał tylko twierdząco głową.
-Aleeeeeex?- Louis strasznie przeciągał moje imię. Oho, czyżby cos nabroili lub wymyślili coś durnego?
-Tak Lou, czego dusza pragnie?
-Abyś się zgodziła jechać z nami na biwak. – Czyli jednak wymyślili coś durnego.
-Wtf? Jaki znowu biwak?- Moje spojrzenie mówiło „Człowieku czegoś ty się nałykał?”
-Mamy wakacje i chcemy jechać na weekend na łono natury pod namioty.- Wyjaśnił mi sprawę Liam. Czy ich popieściło?
-Ale chłopaki ja jutro miałam zamiar się przeprowadzać.
-Czemu tak wcześnie?- Zapytał Zayn i spojrzeli na mnie ze smutnymi minami.
-Bo w poniedziałek zaczynam pracę.
-Mmmm, Nandos!-  Rozmarzył się Niall.
-God why?- Uniosłam ręce ku górze.
-To jak?- Zapytał Harry.- Wchodzisz w to? – Cała piątka spojrzała na mnie jakbym im Zycie miała tą decyzją uratować, więc nie pozostało mi nic innego jak zgodzić się na ten ich genialny pomysł.

*ufoląg- genialne określenie mojej kumpeli na kogoś "niedodziałanego"   

***************
Na wstępie przepraszam was za tak długa przerwę, ale kompletnie nie mam czasu ostatnio ;( 
Dziękuję wam również za wszystkie komentarze, reakcje i obserwacje ;* Sprawiacie, że to co robię ma sens ;) aha i jeszcze jak ktoś komentuje z anonimu, to proszę żeby się chociaż podpisał imieniem ;) z góry dziękuję. 
O i jeśli komentuję wasze blogi a pod ostatnimi rozdziałami nie pojawiły sie komentarze ode mnie, to przepraszam nadrobię to, ale po prostu ostatnio nie miałam czasu. 
Kolejny rozdział postaram się dodać koło piątku ;) 
Dzięki za wszystko i do mam nadzieję piątku :D 


poniedziałek, 25 czerwca 2012

Rozdział 5.

    Leżałam już w łóżku, ale jakoś nie mogłam zasnąć. Cieszyłam się za tak szybko mi się udało znale xc mieszkanie i prace. Nie chciałam siedzieć chłopakom na Glowie, nie lubię się komuś narzucać wole być niezależna.
Myśli zaprzątała mi jeszcze jedna kwestia. Larry. Czy Louis i Harry naprawdę są gejami? Szczerze? Nawet ucieszyłabym się gdyby okazało się to prawdą. Moim zdaniem pasują do siebie. W Polsce zawsze oglądałam filmiki na yt z Larrym i rozczulałam się jak to oni słodko razem wyglądają i szkoda, że nie są parą.
Spojrzałam na zegarek. Wskazywał 2 w nocy. Usłyszałam pukanie do drzwi. Podniosłam się do pozycji siedzącej.
-Wlazł.- Powiedziałam, a zza drzwi wyłonił się uśmiechnięty Hazza.
-Śpisz? Zapytał bardzo inteligentnie.
-Tak Harry. Na siedząco i z otwartymi oczami.- Spojrzałam na niego spojrzeniem” are you fucking kidding me?”
-Oj tam.- Machnął ręką i olał moją uwagę. Wgramolił się na łóżko obok mnie i przykrył kołdrą.
-Dzisiaj się przynajmniej ubrałeś.- Mruknęłam pod nosem.
-Nie mów, że nie lubisz mnie bez koszulki.- Poruszał śmiesznie brwiami.
-tak Harold, bo tobie wydaje się, że wszystkie na ciebie lecą.
-A nie jest tak?- Spojrzał na mnie wielce zdziwiony.
-Nie, nie jest.
-Foch.- Stwierdził i skrzyżował ręce na piersi. Zaśmiałam się i zaczęłam go żgać palcami w żebra. Ten zaczął się chichrać i skakać po tym łóżku jak wypuszczony z buszu. W końcu miał dość, stwierdził, że ma już się nie focha i położył się we wcześniejszej pozycji.
- To, po co przyszedłeś?- Spytałam, bo nadal nie wiedziałam, co on tu robi. Harry tylko się szczerzył i zaczął się bawić moim telefonem.
-Po nic. Nudziło mi się.
-Aha, a jak tam ci się układa z Louisem? – Postanowiłam go sprawdzić. Ciekawa byłam jego reakcji na takie coś.
-Dobrze, a wręcz zajebiście. –Odpowiedział nadal się szczerząc i nie przerywając swojego twórczego zajęcia, jakim było bawienie się moim telefonem i próby zgadnięcia hasła do moich plików. Ha! I tu go mam. Niestety po chwili zorientował się, co powiedział i uśmiech zszedł mu z twarzy.
-Yyy to znaczy z Louisem jak to z Louisem. Najlepsi przyjaciele oczywiście.
-Dobra Harry wiem, co jest grane. Nie musisz udawać, ze ty i Tommo to tylko przyjaźń.-Spojrzałam na niego i położyłam mu rękę na ramieniu żeby dodać mu otuchy. On tylko nerwowo połknął ślinę i zapytał.
-Skąd to wiesz?
-Nie jestem ślepa Harold. Widać, że coś jest na rzeczy a poza tym przyjaciele nie wychodzą rano z pokoju jednego z nich w piżamach trzymając się za ręce.
-No tak. Trochę nieostrożni wtedy byliśmy.- Nagle Harry poderwał się do pozycji siedzącej i obrócił w moją stronę mówiąc.- Tylko nie osądzaj nas Alex, proszę. Bycie gejem to nic złego. My się naprawdę kochamy. – Tłumaczył mi jakbym nie wiadomo, co o nich myślała.
-Harry spokojnie. Ja was nie osądzam. Strasznie się cieszę, że jesteście razem. Moim zdaniem nie ma bardziej dobranej pary i ja osobiście nie wyobrażam sobie żebyście mieli być z jakąś inną dziewczyną czy tam chłopakiem.
-Serio?- Widać było, że zdziwiły go moje słowa. Myślał, że zapewne zacznę go nie wiadomo jak bluzgać.
-Jasne, a poza tym jak obie tak szczerze gadamy, to ja też nie jestem w 100% hetero.- Tak, postanowiłam mu się przyznać. Tak chyba będzie fair.
-A, co? Jesteś Bi czy lesbijką?- Nie dało się ukryć tym wyznaniem także był zaskoczony, tak samo jak moim odkryciem względem niego i Lou.
-Bi.- Uśmiechnęłam się do niego. Odwzajemnił mój uśmiech. Coś czuję, że się z loczkiem dogadamy.
-Tak, więc powodzenia z Lou i mam rozumieć, ze chłopacy nic nie wiedzą?
-Nie wiedzą i lepiej żeby tak zostało na razie.
-Ma się rozumieć. – Wyszczerzyłam zęby, na co Harry zarechotał.
-Ok., to idę spać.- Stwierdził.- Dzieki Alex.- Dorzucił jeszcze i mnie przytulił.
-Nie ma, za co.- Odpowiedziałam z uśmiechem i również go objęłam.
Gdy Styles wyszedł nie miałam już problemów z zaśnięciem. Nawet nie wiem, kiedy pogrążyłam się we śnie.


    Rano obudził mnie budzik nastawiony na godzinę 10. Z niechęcią otworzyłam oczy i wyłączyłam go. Znowu się nie wyspałam, ale wstałam, ponieważ musiałam iść podpisać tą umowę najmu. Zwlekłam swoje 4 litery z łóżka i tradycyjnie podeszłam do walizki. Postanowiłam dzisiaj założyć „Louisowy” strój skoro wczoraj był „Malikowy” Ubrałam, więc niebieskie rurki, które podwinęłam i białą bluzkę w szare paski do tego jeszcze białe trampki i byłam prawie gotowa. Szelki sobie odpuściłam. Poszłam do łazienki, której o dziwo nie okupował Zayn i była wolna. Wykonałam to, co zawsze tylko dzisiaj związałam włosy w kitkę a oczy podkreśliłam czarną kredką. Znowu było całkiem znośnie. Zeszłam na dół gdzie już było słychać chłopaków. Siedzieli w kuchni a Harry i Louis robili śniadanie.
-Siemka!- Przywitałam się z nimi.
-Hej- Odpowiedzieli mi wesoło. Usiadłam koło Zayna, a Harry i Lou skończyli robić swoje zacne kanapki i również usiedli do stołu. Louis zajął miejsce obok mnie a Harold usiadł naprzeciwko i zaczęliśmy jeść. W pewnej chwili zauważyłam, że Loczek przestał jeść i zapatrzał się na Louisa, który coś tłumaczył Liamowi siedzącemu koło Harrego. Zachciało mi się śmiać, ale zamiast tego chwyciłam łyżkę leząca na stole i rzuciłam. Pech chciał, ze zamiast w Hazze trafiła w Liama, który zerwał się na równe nogi i przestraszony ogarniał, co się dzieje. Wszyscy oprócz mnie i Liama wybuchneli śmiechem. Najgłośniej chichrał się Niall. Musiałam trafić akurat w Liama? Przecież on się boi łyżek.
-Dlaczego?- Spojrzał na mnie z wyrzutem.
-Ja cie przepraszam. Chciałam trafić w Harrego. To był przypadek.- Mówiłam strasznie skruszona.-Nie rzucałabym w ciebie przecież łyżkami. Liam ze zrezygnowaniem kręcąc głową zajął z powrotem swoje miejsce.
-Nigdy więcej tego nie rób.- Dodał jeszcze.
-Obiecuje.- Reszta śniadania przebiegła już bez większych przeszkód. Tylko Nialler, co chwilę wybuchał śmiechem przypominając sobie to zdarzenie. Ehe, bardzo śmieszne. Rzuciłam łyżką w kolesia, który się ich boi. No boki zrywać, chociaż w sumie tak z innej perspektywy to mogło nawet nieźle wyglądać. Po śniadaniu poszłam jeszcze do pokoju, który obecnie zajmuję. Wzięłam telefon, portfel i udałam się do wyjścia. W końcu za 40 minut miałam tam być. Przed wyjściem zatrzymał mnie jeszcze Niall.
-Gdzie idziesz?- Zagadnął.
-Podpisać umowę.- Odpowiedziałam mu zgodnie z prawdą.
-Iść z tobą?
-Nie spoko. Poradzę sobie..- Uśmiechnęłam się do niego i wyszłam z mieszkania. Polubiłam tego słodkiego Irlandczyka tak jak i resztę 1D. Było w nich coś, za co po prostu nie dało się ich nie lubić.
Wyciągnęłam słuchawki z kieszeni i podłączyłam do swojego telefonu. Włączyłam Supreme Robbiego Williamsa. Ta piosenka strasznie kojarzyła mi się z Londynem. Teraz w końcu mogłam słuchac jej przemierzając ulicami tego miasta. Czułam się tu dobrze. Po prostu mam tak, że jak jestem pierwszy raz w jakimś miejscu to mam takie odczucie, że jestem w domu, jakbym dotarła do celu. Takie odczucie miałam, w Poznaiu i tak samo mam tu.
Nawet nie zorientowałam się jak minęłam Nandos. Skapnęłam się dopiero, gdy byłam za Nerd Caffe. W sumie to myślałam, że zabłądzę po drodze. Niestety w orientacji w terenie za dobra nie byłam a tu proszę, dotarłam. No może jeszcze nie do końca, ale jak nie zabłądziłam do tej pory to tu już mi to nie grozi.
Po chwili znajdowałam się na Bedfordbury 35 przed budynkiem, w którym na ostatnim piętrze, czyli trzecim było moje mieszkanie. Przed wejściem czekała już na mnie pani Sophia. Przywitałyśmy się uściśnięciem dłoni i weszłyśmy do mieszkania. Usiadłyśmy przy stole w kuchni i podała mi umowę, którą po przeczytaniu podpisałam. Zapłaciłam jej jeszcze czynsz za 2 miesiące z góry i otrzymałam klucze a pani, Crowd wyszła życząc mi żeby mi się dobrze mieszkało a ja rozglądnęłam się jeszcze raz po mieszkaniu. N końcu poszłam jeszcze do salonu i usiadłam an kanapie. Obrzuciłam wzrokiem pomieszczenie i uśmiechnęłam się pod nosem. Byłam szczęśliwa. Wszystko zaczynało układać się po mojej myśli. Znalazłam pracę, mieszkanie. Mam znajomych tu w Londynie nie jestem sama jak kołek, wiec jest ok. Jest naprawdę ok. Stwierdziłam, że nie ma, co tu dłużej siedzieć. Tak jak w pierwsza stronę chciałam się przejść. Przynajmniej zapoznam się z okolicą, a poza tym jak mam słuchawki to wolę iśc z buta. Najlepiej mi się wtedy myśli.
Wyszłam z mieszkania i przekluczyłam drzwi. Klucz schowałam do kieszeni od spodni i nie patrząc na nic obróciłam się. Z sąsiednich drzwi wychodził właśnie jakiś chłopak, który tak jak ja nie zauważył, że ktoś jeszcze znajduje się na korytarzu, chcąc nie chcąc zderzyliśmy się a po chwili zaczęliśmy się nawzajem przepraszać. Szczerze mówiąc dość śmiesznie to wyglądało. Chłopak po chwili się zaśmiał i podając mi rękę przedstawił się.
-Jestem Jeydon.- Ujęłam jego dłoń i tak samo się przedstawiłam.- Wprowadzasz się tu? Wcześniej cię nie widziałem.- Zaczął rozmowę, gdy schodziliśmy po schodach.
-Tak, dzisiaj klucze dostałam, a ty długo już tu mieszkasz?
-Jakieś pół roku. Fajnie się tu mieszka, nie narzekam.
-Dobrze wiedzieć sąsiedzie. – Uśmiechnęłam się do niego. Patrząc prawdzie w oczy był strasznie przystojny. Miał długie jasnobrązowe włosy, zielone oczy a na nosie delikatne piegi, które dodawały mu uroku. Jego pełne wargi prawie zawsze wygięte w uśmiechu ozdabiał kolczyk w kształcie podkówki. Jego styl ubierania był skejtowy. Na głowie miał Full capa i do tego koszulkę z nadrukiem i szerokie jeansy z niskim krokiem oraz adidasy za kostkę. Szczerze? Z wyglądu mój ideał.
-Zawsze do usług sąsiadko.- Puścił mi oczko i zaśmiał się dźwięcznie.
-W, którą stronę idziesz?- Zapytał, gdy wyszliśmy przed budynek.
-W prawo, a ty?
-Też, to mogę cię odprowadzić do Tesco.- Po raz kolejny w ciągu tej krótkiej chwili suszył zęby. Droga z nim, choć krótka, bo zaledwie 5 minut zleciała jeszcze szybciej. Cały czas się z czegoś chichrał a jego śmiech był zaraźliwy. Pod Tesco wymieniliśmy się numerami telefonu jak to powiedział Jey na wszelki wypadek jakby się paliło a dzwonek do drzwi nie działał. Nie ma, co dobry powód. Dalsza droga również zleciała mi strasznie szybko. Nim się obejrzałam byłam pod domem chłopaków. Drzwi były otwarte, więc weszłam bez problemu. Nie było jakoś strasznie głośno. Jedyne dźwięki dochodziły z salonu, więc tam się udałam. Zajęłam miejsce obok Nialla i oparłam głowę na jego ramieniu, na co zareagował szerokim uśmiechem w moją stronę ukazując tym samym swój aparat ortodontyczny. Oglądali Fineasza i Ferba na Disney Channel.
-Wy tak poważnie?
-Ale co?- Zayn spojrzał na mnie nie wiedząc o co mi chodzi.
-No czy wy tak poważnie to ogladacie?- Wyjaśniłam
-Oj cicho. To jest fajne.- Uciszył mnie Louis i dalej wlepiał swoje oczy w tv.
-No ja nie przeczę.- Uniosłam ręce w geście obronnym i oglądałam z nimi ta jakże zacną bajkę. 


******
No i rozdział 5. Dziękuję wam za komentarze i nową obserwację. Pod rozdziałami zamieściłam również reakcje, tak więc jeszcze tak możecie wyrażać opinię na temat tego co piszę. Nawet nie wiecie jak kazdy nowy komentarz, obserwacja czy reakcja mnie nakręcają. 
Nowy rozdział dodam około czwartku bądź piątku. 
Jeśli chcecie być informowani to piszcie ;) 
 Zrobiłam dzisiaj nowy szablon. Jak wam sie podoba? Według mnie nie jest taki zły, ale zawsze mogł być lepszy. 

Pojawiła się nowa postać. Jak może zauważyliście po moim avatarze no lub nie, że uwielbiam Jeydona tak więc musiałam go wpleść. Może nie jest to w 100% ponieważ on jest z Kanady i raczej dziwne by było go spotkać  Londynie, ale trochę pozmieniałam no i jest ;) mam nadzieję, że odbierzecie go pozytywnie. 


Nowi Bohaterowie. 


Jeydon Wale (21 lat) 
Pozytywny chłopak, który uwielbia muzykę, rysowanie, jedzenie oraz koty. Jest sąsiadem Alex. 

czwartek, 21 czerwca 2012

Rozdział 4.


    Obudziłam się ze strasznym bólem głowy. Kurde te moje migreny. Od czasu tego felernego upadku przestałam brać tabletki zapobiegawcze. Normalnie łykam je dwa razy dziennie, a tu do tego było trochę stresu, nowe otoczenie, więc migrena gotowa. Wstałam szybko z łóżka i zaczęłam szukać w walizce mojej rozpuszczalnej tabletki, którą biorę jak już mam migrenę. Na szczęście zabrałam dwie saszetki. Gdy szłam w pół po omacku by ją rozpuścić czułam jak zawartość mojego żołądka podchodzi mi do gardła. Minęłam łazienkę, ale niestety musiałam w trybie natychmiastowym się do niej wrócić. Szybko zwymiotowałam i przepłukałam usta. Mój wzrok się lekko poprawił. Och, dlaczego przy migrenie tak napierdalają oczy i połowy nie widać? Poszłam do kuchni. Tam siedział tylko Liam i pił herbatę.
-Liam, byłbyś tak dobry i zrobił mi herbatę?- Spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem.
-Jasne.- Wstał z miejsca i robił herbatę bacznie mi się przyglądając. –Wszystko ok.?- Zapytał po chwili. No tak siedziałam przy stole a moja głowa leżała schowana w rękach i zapewne byłam strasznie blada.
-To tylko migrena.- Podniosłam głowę i uśmiechnęłam się delikatnie.- Wezmę tabletkę i mi przejdzie.- Pomachałam saszetką z białym proszkiem. Liam postawił przede mną kubek z herbatą. Wsypałam do niej proszek dokładnie mieszając. Nie lubiłam tego rozpuszczać w wodzie, bo było ohydne, ale z herbatą całkiem dobre. Wypiłam to jak najszybciej się dało i powróciłam do mojej półleżącej pozycji przy stole. Po jakiś dwudziestu minutach mi przeszło. Jak ja nienawidzę migren. Te całe zaburzenia wzroku, w chuj bolące oczy i wymioty. Coś okropnego, ale pech chciał, że to do mnie przypierdoliły się wszystkie rodzinne choroby.
Podniosłam się do normalnej już pozycji siedzącej. Migrena przeszła, ale i tak głowa jeszcze trochę boli. Cały dzień już będę przyjebana chodziła.
-Już wszystko w porządku?- Zapytał Liam, który skończył pić swoją herbatę.
-Tak już wszystko ok.
-Serio nienajlepiej wyglądałaś. Może powinnaś iść do lekarza? A jak to od tego upadku?
-Spokojnie Li, to tylko zwykła migrena była. Nie ma się, czym przejmować, kilka lat już się na nią leczę. Po prostu zapomniałam ostatnio o moich zapobiegawczych tabletkach.- Wytłumaczyłam mu
-To chyba, że.- Odpowiedział już spokojniejszy.-Już myślałem, ze to coś poważniejszego
-E tam, bez przesady, ale dzięki za troskę.- Uśmiechnęłam się i poczochrałam mu włosy
-Lubisz czochrać, co nie?- Zaśmiał się poprawiając swój fryz.
-Nic nie poradzę na to, że macie fajne włosy a ja lubię fajne włosy.- Wyszczerzyłam zęby.-Jakieś plany na dzisiaj?- Zapytałam
-Raczej nie, a ty?
-Tak myślę, że warto by było poszukać tej pracy i mieszkania.
-To weź najlepiej któregoś z nas do pomocy. Nie znasz tak dobrze miasta.- Poradził mi Payne.
-Nie głupi pomysł.- Przyznałam mu rację.
-Jeeeść!- Z takim oto okrzykiem wpadł do kuchni Niall. Ja i Liam zaczęliśmy się śmiać, a Horan spojrzał na nas morderczym wzrokiem. No tak. Nie ma nic śmiesznego w głodzie Nialla.
-Dobra ja idę do łazienki póki Zayn jeszcze śpi.- Puściłam im oczko i poszłam jeszcze po drodze do pokoju po jakieś ciuchy. Z pokoju Louisa właśnie wychodził Harry razem z Tomlinsonem. Niby nic, ale trzymali się za ręce. Gdy mnie zobaczyli zmieszali się i momentalnie puścili swoje dłonie.
-Cześć Alex. -Rzucili szybko i zbiegli na dół. Dziwne, ale no ok. Nie wnikam, ich sprawy. Weszłam do pokoju, wzięłam ciuchy, które wybrał dla mnie wczoraj Zayn. Naprawdę mi się podobały. Ubrałam się i poszłam do łazienki. Niestety drzwi były już zamknięte od środka.
-Moment! -Zza drzwi usłyszałam oczywiście Zayna.
-Boże Malik, czemu ty zawsze okupujesz łazienkę? –Drzwi się otworzyły a przede mną stanął idealnie uczesany Zayn.
-No proszę cię, taka fryzura się sama nie robi.- Powiedział z wyrzutem i wskazał palcem swoje włosy.
-Oj no już dobrze, dobrze, ale moja fryzura tez się sama nie robi. –Wyminęłam go i weszłam do łazienki. Pierwsze, co zrobiłam to podłączyłam prostownice, umyłam zęby, na twarz nałożyłam krem a po chwili puder. Rzęsy jak zawsze podkreśliłam tuszem, ale dzisiaj postanowiłam zrobić jeszcze czarne kreski eyelinerem na górnej powiece. Moje rude do ramion włosy wyprostowałam i obejrzałam się w lustrze. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że wyglądam naprawdę ok. Zeszłam na dół. Chłopacy już po śniadaniu siedzieli w salonie i oglądali cos w tv. Usiadłam na kanapie obok Nialla.
-Uuuu Alex, ale ty dzisiaj wyglądasz.- Skomentował Louis.
-Dzięki, to chyba zasługa tych ciuchów wybranych przez Zayna.
-Powinienem zostać stylista.- Malik skrzyżował ręce na piersi i udając zamyślenie pokiwał głową z uznaniem dla własnych umiejętności. 
-Nie pochlebiaj sobie, to po prostu Londyn jej służy.- Dogryzł mu Tomlinson, za co oberwał od Zayna z poduszki.
-O właśnie Alex, na stole w kuchni masz śniadanie. –Poinformował mnie Liam.
-Kochani jesteście, ale nie jestem głodna.- Przydałoby się iść poszukać tego mieszkania. Nie powiem z chłopakami mieszka mi się świetnie, ale nie mogę im tyle siedzieć na głowie. Niall był wczoraj taki skory do pomocy, więc postanowiłam go poprosić, żeby ze mną poszedł.
-Nialler?- Zagadnęłam
-Co?
-Nie poszedłbyś ze mną poszukać pracy i mieszkania?
-Jasne, czemu nie i tak nie mam nic ciekawego do roboty.- Wyszczerzył w moim kierunku żeby z aparatem ortodontycznym. Był strasznie uroczym chłopakiem.
-A mogę iść z wami?- Zapytał Liam.- Jakoś nie mam ochoty siedzieć w domu.
-Pewnie. To idę zabrać portfel i możemy iść. – Przytaknęli, więc poszłam na górę zgarnęłam portfel i telefon i wróciłam do chłopaków.
Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do samochodu Liama, który prowadził. Ja usiadłam na siedzeniu z przodu a Niall z tyłu.
-To gdzie najpierw?- Zapytał Li, żeby wiedzieć gdzie jechać.
-Do Nandos.- Padła propozycja od Blondasa.
-Dobra, niech ci będzie, ale po drodze wstąpimy do kiosku po jakaś gazetę z ogłoszeniami.- Tak, więc Payne podjechał pod jakiś kiosk. Kupiłam gazetę i pojechaliśmy do Nandos. Może to nawet nie był głupi pomysł. Przynajmniej będę mogła na spokojnie przejrzeć ogłoszenia.
Gdy wchodziliśmy do restauracji zobaczyłam w oknie kartkę z ogłoszeniem „przyjmiemy kelnerkę”. Postanowiłam się dowiedzieć czegoś więcej, gdy będziemy już w środku.
Zajęliśmy jakiś stolik przy oknie. Podeszła do nas całkiem młoda kelnerka. Miała ciemne włosy, kolczyk w brwi i tatuaże na ręce. Najpierw spojrzała na chłopaków. Wydawać by się mogło, że wie, kim są, ale fanka nie jest. Powitała nas miłym uśmiechem.
-Dzień dobry, mogę przyjąć zamówienie?
-Oczywiście. – Złożyliśmy zamówienie, po czym postanowiłam dowiedzieć się czegoś więcej. Na chwile obecną nawet taka praca by mi się przydała.
-Przepraszam panią, ale widziałam ogłoszenie, że szukacie kelnerki. Gdzie mogłabym dowiedzieć się czegoś więcej?
-Jaka pani, bez przesady. Jestem Megan.- Podała mi rękę. Odwzajemniłam gest i również się przedstawiłam.- Chodź ze mną, to porozmawiasz z szefem.- Kontynuowała Megan.
-Ok.- Zgodziłam się z chęcią, a Megan zaprowadziła mnie do gabinetu szefa. Scott Fox. Sądząc po tabliczce na drzwiach tak się on właśnie nazywał.
-Powodzenia.- Rzuciła jeszcze Megan i sobie poszła.
-Dzięki.- Wzięłam głęboki oddech i zapukałam do drzwi. Po usłyszeniu proszę weszłam. Za biurkiem siedział mężczyzna po 30-stce. Wyglądem nie odstraszał, ale zbyt przystojny też nie był.
-Dzień dobry. Ja w sprawie pracy na stanowisko kelnerki.
-Dzień dobry.- Uśmiechnął się do mnie całkiem przyjaźnie.- Scott Fox.- Podał mi dłoń.
-Natalia Nowak w skrócie Alex.- Odwzajemniłam uścisk również się przedstawiając. Gestem pokazał żebym usiadła na krzesełku przed jego biurkiem, po czym on również zajął swoje miejsce. Rozmowa była krótka. Po jakiś 10 minutach byłam już przy stoliku gdzie Megan właśnie przyniosła nasze zamówienie.
-I jak?- Zapytał strasznie ciekawy Niall.
-Dostałam pracę! Zaczynam od poniedziałku.
-Gratulacje!- Chłopcy mnie po kolei przytulili.
-To do zobaczenia.- Uśmiechnęła się do mnie Megan i wróciła do swoich obowiązków. W trakcie jedzenia przeglądałam gazetę w poszukiwaniu mieszkania. Pracę już mam, więc tym lepiej mi znaleźć mieszkanie, bo przynajmniej wiem, jakim budżetem dysponuję. 2000 Funtów pensji, to może nie jest jakoś rewelacyjnie dużo, ale dodać o tego jeszcze napiwki, to myślę, że spokojnie powinno wystarczyć.
Rzuciło mi się w oczy dość ciekawe ogłoszenie. Nie duże mieszkanie, dwa pokoje, kuchnia i łazienka. 600 funtów miesięcznie. Podana była ulica i numer telefonu.
-Ei chłopaki wiecie może gdzie to jest?- Pokazałam im adres w gazecie.
-Ja wiem.- Odezwał się Horan.- To jakieś 10 minut z buta stąd.
-Idealnie, to dzwonię tam.- Wybrałam numer i już po chwili odebrała jakaś pani, która przedstawiła się, jako Sophia Crowd. Umówiłam się z nią za 20 minut właśnie koło tego mieszkania.
-No to zaprowadzisz nas tam? Za 20 minut muszę tam być. – Powiedziałam, gdy skończyłam rozmawiać z panią Crowd.
-Spoko. Tylko dokończę jeść.
Tak, więc Niall kończył posiłek a ja poszłam uregulować rachunek. Pożegnałam się jeszcze z Megan, która wydaje się być serio porządku i wyszliśmy z lokalu. Koło Nandos była Caffe Nerd za którą skręcaliśmy w lewo potem szliśmy dobre 5 minut prosto i za Tesco znów skręcaliśmy w lewo, 2 minuty drogi prosto i znów skręt w lewo, potem już prosto i po chwili byliśmy na Bedfordbury 35. Szczerze powiedziawszy okolica mi się podobała. Nie było jakoś zajebiście, ale było ładnie.
-Dzień dobry, ty jesteś Alex? –Podeszła do nas kobieta na oko około 40, bardzo zadbana.- Jestem Sophia Crowd.
-Tak, to ja. Chciałabym zobaczyć to mieszkanie, które ma pani do wynajęcia.
-Oczywiście, proszę za mną.- Pani Sophia zaprowadziła nas na trzecie piętro. Mieszkanie z numerem 11. Lubię ten numer. Wpuściła nas do mieszkania i kazała się rozejrzeć. Bardzo mi się spodobało. Wzdłuż drzwi wejściowych był dość długi korytarz. Ściany pomalowane były na przytulny brzoskwiniowy. Po prawej stronie były dwie pary drzwi i na końcu korytarza jedne. Po lewej zaraz przy wejściu również były drzwi. Najpierw weszłam tam. Znajdował się tam salon połączony z kuchnią. Pomieszczenie było spore i ładnie oświetlone, ponieważ były tam aż 3 okna. Jedno mniejsze na obszarze kuchni i dwa większe bardziej po stronie salonu. Kuchnia pomalowana była na ciemniejszy odcień fioletu z jasnymi meblami, salon natomiast był jasny a na ścianie, na której znajdował się telewizor była tapeta z fioletowymi kwiatami. Całość prezentowała się naprawdę ładnie. Postanowiłam sprawdzić pozostałe pomieszczenia. Drzwi na końcu korytarza jak się okazało prowadziły do małej łazienki. Te zaraz obok niej do sypialni. Ściany pomalowane były tu na czerwono. Na wprost było okno. Po lewej stronie znajdowały się jeszcze jedne drzwi, które jak się okazało prowadziły do garderoby. Tworzyło to wszystko dość sporą wnękę, w której było łóżko i szafeczka nocna. Fajnie. Lubię jak łóżko jest w takim lekko odizolowanym miejscu i jeszcze obok okna. Na ściacianie po prawej stronie stała szafa, komoda, regał i przy wejściu w narożniku narożnikowe nie duże biurko. Pokój naprawdę mi się podobał. Coś czuję, że to właśnie ten zajmę. Ostatnie drzwi prowadziły do drugiego pokoju. Ten był w kolorze zielonym i nie miał garderoby. Było tam tylko łóżko, duża szafa z lustrem na środku, regał oraz komoda. Poszłam do salonu gdzie już była pani Spohia z chłopakami.
-I jak?- Zapytała.
-Mi się podoba.- Uśmiechnęłam się do kobiety.
-Tak, jest bardzo przytulne.- Stwierdził Liam.
-I jest fajna kuchnia- Dorzucił swoje 3 groszy Niall.
-Więc jest pani zainteresowana?- Zapytała się mnie.
-Jak najbardziej.- Uzgodniłam z nią wszystkie szczegóły dotyczące najmu. Jutro mam przyjść podpisać umowę i mogę się wprowadzać.
Strasznie cieszyłam się, że tak łatwo poszło. Czyżby wszystko zaczynało się tu układać?


Perspektywa Louisa.

Siedzieliśmy w salonie. Zayn poszedł do swojego pokoju, Alex, Niall i Liam wybyli na miasto pomóc Rudej w znalezieniu mieszkania i pracy. W sumie to się cieszyłem, ze wpadłem wtedy na nią. Jest naprawdę wporządku. Wszyscy ją polubiliśmy. Przyda nam się trochę damskiego towarzystwa.
Sięgnąłem do stołu po ostatnią marchewkę. Podsunąłem ją Harremu pod nos, co miało równo znaczyć z pytaniem „Chcesz gryza?” Ten tylko z uśmiechem pokiwał przecząco głową i przytulił się do mnie dalej oglądając jakiś durny film, który strasznie go wciągnął. Szczerze mówiąc nie miałem pojęcia, o czym jest, ale przynajmniej miałem chwilę żeby na spokojnie poobserwować Harrego. Nikt nie ma pojęcia jak ja tego chłopaka kocham. Wiem, wiele osób może pomyśleć, jak chłopak może kochać drugiego chłopaka i to jeszcze swojego najlepszego przyjaciela, ale jak widać można. Moim zdaniem nie ma w tym nic dziwnego. Miłość jest miłość no nie? Nie ważne czy do chłopaka czy do dziewczyny, płeć nie ma tu nic do rzeczy. Nawet nie zauważyłem jak film się skończył a Harry zaczął mi się bacznie przyglądać.
-Louis? Gryzie cię coś?- Zapytał tym swoim męskim lekko zachrypniętym głosem, który tak kochałem wlepiając we mnie oczy.
-Nie. Po prostu tak się zamyśliłem.- Uśmiechnąłem się do niego delikatnie jednocześnie przyciągając go bliżej i całując w policzek.
-Tylko?- Zapytał. Jednak wiedziałem, że nie chodziło mu o moje zamyślenie. Zaśmiałem się cicho i wpiłem w jego usta. Z początku pocałunek był delikatny, pełen czułości po chwili jednak zaczął się zmieniać w cos bardziej namiętnego. Hazza przeniósł się na moje kolana żeby było nam wygodniej. Moje ręce powędrowały pod jego koszulkę jeżdżąc delikatnie po jego umięśnionym brzuchu. Swoje ręce natomiast wplótł w moje włosy. W tej chwili usłyszeliśmy otwierane drzwi i głośne „Jesteśmy!” w wykonaniu Nialla. Odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni.


Perspektywa Alex

Po wejściu do domu skierowaliśmy się do salonu. Tam siedział tylko Louis i Harry. Harold był na twarzy cały czerwony i poprawiał koszulkę, a Lou miał potargane włosy i również czerwone policzki.
-I jak poszło?- Spytał Lou lekko odchrząkując.
-Wprost zajebiście. Od poniedziałku zaczynam prace w Nandos a od jutra mogę wprowadzać się do mieszkania.
-Gratulacje!- Ucieszyli się, ale nadal spoglądali na siebie dziwnie. Tą dwójkę na pewno coś łączy i prędzej czy później ja się dowiem, co. 

zdziwienie******
Witam was kochani. Na początku muszę wam podziękować za komentarze o raz za obserwacje. Do tej pory była jedna obserwacja, po której nawet nie wiecie jak się ucieszyłam, natomiast jakie było moje zdziwienie gdy przed chwilą odświeżyłam bloga i zobaczyłam trzy osoby obserwujące. Nawet nie wiecie jaka jestem w tym momencie szczęśliwa. I w mojej ankiecie również sporo osób juz zagłosowało. Jedno wielkie Massive Thank You dla was. 
Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach, to śmiało piszcie. Forma nie ma dla mnie znaczenia. Będę was informować tak jak wam jest wygodnie ;) 
W następnym rozdziale, który pojawi się prawdopodobnie w poniedziałek zamieszczę wam obrazek mieszkania Alex, żeby łatwiej wam było to sobie wyobrazić, ponieważ wiem, że moje opisy nie są takie świetne. 

Nowi Bohaterowie: 
Megan Carlos (21 lat)
Mieszka w Londynie. Od jakiegoś czasu pracuje w Nandos. Uwielbia tatuaże oraz piercing. Słucha rocka. Jej koleżanka jest wielką fanką 1D. Megan ich nie wielbi, ale nic do nich nie ma. Na ogól miła i otwarta, ale potrafi być bezczelna i wulgarna kiedy wymaga tego sytuacja. 

Scott Fox ( 35 lat)
Właściciel restauracji Nandos w której pracuje Megan jak i Alex. Bezdzietny kawaler. Całkiem wporzątku facet. Idzie się z nim dogadać. 

Sophia Crowd (38 lat)
Wynajmuje Alex mieszkanie. Niedawno rozwiodła się z mężem i dlatego za niską cenę chce wynająć ich wspólne kiedyś mieszkanie. Bardzo miła i spokojna kobieta. 


*********
http://besty.pl/1285081  <- prawda, że Irlandczycy, to bardzo mili i pozytywni ludzie? Na rozpoczęciu Euro 2012 byłam akurat u mojej mamy i ojczyma i po sąsiedzku jest obóz kempingowy naszych znajomych Holendrów. Tak więc miałam 90-ciu Irlandczyków za sąsiadów. Wspominam ich bardzo dobrze, byli przemili i przezabawni. ;) Szkoda, że Irlandii tak słabo poszło na meczach ;( no i oczywiście nam również. 


Dobra, to do poniedziałku i komentujcie ;) 

sobota, 16 czerwca 2012

Rozdział 3.


      Po tych moich jakże nudnych opowieściach o sobie postanowiliśmy iść na miasto coś zjeść i przy okazji pozwiedzać Londyn, no przynajmniej ja pozwiedzać. Chłopcy mają mi służyć za przewodników. Postanowiłam się jakoś ubrać w miarę jak człowiek. Poszłam do pokoju i uklęknęłam nad moją walizką, która stała obok łóżka. Nie miałam aż tak wiele ciuchów, ale cos tam nadawało się, żeby pokazać się publicznie. Wybrałam różowy t-shirt z zabawnym motywem, zwykłe granatowe rurki i czarną marynarkę. Na rękę założyłam jeszcze trzy różowe bransoletki i trzy czarne. Każda miała na sobie napis” That’s what makes you beautiful” Hehe, no cóż mam kilka takich pierdoł.  Na nogi założyłam czarne trampki a włosy związałam w kucyk. Wyglądałam znośnie.
Na dworze było ciepło, ale pochmurnie. Z racji tego, że chłopcy mieszkali kawałek od centrum, to zamówiliśmy taksówkę. W centrum byliśmy po 15 minutach.
-No to, co pierwsze? – Zapytał podekscytowany jak małe dziecko nowa zabawką Louis.
-Nandos!- Krzyknął Niall. No tak, czemu mnie to nie dziwi?
-Dobra. Zjemy coś, a potem wyruszamy na podbój Londynu. – Zarządził Liam. Rzeczywiście jest ogarnięty, ale jak dla mnie to czasem aż za bardzo. Mógłby chwilami bardziej wrzucić na luz. W Nandos zeszła nam godzina. Nie trzeba nawet mówić, kto wsunął najwięcej.
Potem chłopacy stwierdzili, że najpierw koniecznie musze zobaczyć London Eye i tu się zaczęło. Odezwał się mój lęk wysokości. Gdy byliśmy już dość wysoko spojrzałam w dół. To naprawdę nie był dobry pomysł. Szybko rzuciłam się na któregoś z chłopaków przytulając się do niego. Padło na Nialla. Poczułam jak również mnie delikatnie objął.
-Masz lęk wysokości?- Zapytał zdziwiony.
-Nie kurde brak mi czułości.- Spojrzałam na niego spod rzęs odrywając głowę od jego klatki piersiowej.- Jasne, że mam lęk wysokości.- Słyszałam tylko jak chłopaki się ryją. Pewnie niech się śmieją, ale jak zaraz jakimś sposobem stąd wypadniemy, to nie będzie im tak wesoło. Blondyn przekręcił mnie tak, że stałam plecami do niego i objął mnie od tyłu.
-Zobacz, jaki widok. Z nami nie musisz się bać.- Powiedział
-Ehe, tak mi tłumacz.- Odpowiedziałam dalej z zamkniętymi oczami.
-Tylko Alex, jeszcze oczy by wypadało otworzyć.- Zaśmiał się Zayn. Otworzyłam powoli jedno, potem drugie. Ja pierdole jak my wysoko byliśmy, ale nie powiem widok był rzeczywiście genialny. Ten widok przyćmił cały strach. Boże, jaki Londyn był piękny i to delikatne zachmurzone niebo idealnie współgrało z tymi wszystkimi budynkami i czerwonymi Double Deckerami przemierzającymi ulice miasta. Było nieziemsko. Właśnie taki Londyn sobie wyobrażałam.
-Wow.- Wyrwało mi się po cichu z ust.- Jak tu zajebiście.
-No widzisz? A nie chciałaś patrzeć.- Wyszczerzył się do mnie Harold
-I to był błąd.- Napawałam się tym widokiem jeszcze przez chwilę, ale niestety przejażdżka się skończyła. Nawet nie zwróciłam uwagi, że Niall nadal mnie obejmował. Zmieszałam się z lekka, ale starałam się, żeby nie było po mnie tego widać.
-E, to dzięki za wsparcie.- Posłałam w jego kierunku delikatny uśmiech.
-Nie ma, za co.- Odwzajemnił go podejrzewam tak samo zmieszany jak ja.
Stwierdziliśmy, że nie chce nam się już chodzić, więc poszliśmy na zakupy. Po odwiedzeniu kilku sklepów kupiłam tylko dwa t-shirty. Jeden z brytyjską flagą a drugi z napisem „ I <3 London”
-Poczekaj Alex, już ja ci coś znajdę.- Wpadł na genialny pomysł Louis, zabrał ze sobą jeszcze Harrego i poszli w sklep.
-To za chwile przyniosą ci kolorowe rurki i bluzki w paski.- Zaśmiał się Niall
-O, to ja ci też czegoś poszukam.- Poderwał się z jakiejś pufy Malik i tak jak Larry poleciał szukać ubrań. Liam natomiast odebrał telefon i odeszedł gdzieś na bok. Zostałam tylko z Blondynem. Poszliśmy usiąść na jakiejś niewielkiej kanapie, która tam stała i czekaliśmy na chłopaków. Strasznie ciekawiło mnie, co wybiorą.
Pierwszy wrócił Zayn. Przywlókł ze sobą bluzę bejsbolówkę, full capa, zajebiste ciemne jeansy, t-shirt oraz białe trampki. >link<
-Aaaa Zayn, to jest boskie!- Wzięłam ciuchy od niego i już chciałam iść do przymierzalni, ale właśnie szedł Louis i tak jak powiedział Niall niósł kolorowe rurki a mianowicie czerwone i niebieskie i kilka koszulek w paski. Harry za to przytargał jakąś nawet fajną marynarkę i bluzę przeciąganą przez głowę.
-Louis a co się stało, że szelek nie masz?- Zapytał rozbawiony Blondas.
-O kurde.- Przywalił sobie w czoło z otwartej.- Zapomniałem!- Krzyknął i wcisnął mi ubrania a sam poleciał po szelki.
-Serio Niall? Musiałeś?- Spojrzałam na niego ze wzrokiem „are you fucking kidding me?”
-Sorki.- Spojrzał na mnie skruszony tymi swoimi błękitnymi oczami. Dopiero teraz zauważyłam jak są głębokie. Ogólnie rozpływam się przy zielonych oczach takich jak ma Harry, ale nie tym razem, te Nialla miały w sobie coś tak hipnotyzującego. Usłyszałam odchrząknięcie ze strony Zayna. Kurde, musiałam się za bardzo zapatrzeć. Na szczęście wrócił Louis z szelkami. Wzięłam je od niego i poszłam do przymierzalni. Oczywiście wszystkie ubrania na mnie pasowały. Udało im się trafić w mój rozmiar.
-I jak?- Usłyszałam pytanie ze strony szczerzącego się, Tomlinsona gdy wyszłam z przymierzalni. On mnie czasem przeraża. Potrafi się zachowywać normalnie, ale nieraz zachowuję się tak jakby go wypuścili z psychiatryka i nic tylko w kaftan go no, ale dobra. Pomysł z kaftanem zostawię, na kiedy indziej, może się przydać.
-Świetnie Lou. Kolorowe rurki i bluzki w paski to jest to.- Zaśmiałam się i poklepałam go po plecach.
-No wiadomo.- Odpowiedział a ja poszłam do kasy. Po wyjściu z centrum złapaliśmy taksówkę i pojechaliśmy już do domu.
Po wejściu poszłam odstawić ubrania do pokoju a gdy zeszłam na dół Niall znowu marudził, że głodny jest.
-Może zamówimy pizze?- Zaproponował Liam.
-A nie możemy jej sami zrobić?- Po minach chłopaków wnioskowałam, że nie za bardzo niestety im to wychodzi.
-Ostatnio próbowaliśmy, to nie skończyło się zbyt dobrze.- Powiedział Harold a reszta chłopaków mu przytaknęła.
-To macie szczęście, bo pizza to moje popisowe danie. – Wyszczerzyłam zęby w uśmiechu i poszłam do kuchni.
-Ale nie spalisz nic tak jak my no nie?- Zapytał Niall
-Wątpisz w moje umiejętności?- Spojrzałam na niego groźnym wzrokiem, od razu podniósł ręce w geście obronnym.
-Jakże bym śmiał.
-I dobrze.- Na szczęście chłopcy posiadali wszystkie składniki. Dodałam wszystkiego oczywiście trzy razy więcej niż zwykle. Jak gotuję, to lubię spokój, ale niestety całe towarzystwo mnie otoczyło i przyglądało mojej pracy. Harry i Louis zaczęli się sypać mąką, która po chwili wylądowała na włosach Zayna. My wybuchneliśmy śmiechem a chłopaki zaczęli uciekać przed Zaynem. Ok., czyli został tylko Niall i Liam. Trzeba ich było jakoś wykorzystać.
- Chłopaki? Pokroicie mi szynkę, pieczarki, paprykę i zetrzecie ser?
-Ok.- Zgodzili się bez problemu, więc podczas gdy ja wyrabiałam ciasto Blondas kroił paprykę i tarł ser a Liam zabrał się za szynkę i pieczarki. Poszło nam szybko. Wyszły 4 duże pizze, które wstawiliśmy do piekarnika. Trzeba było to robić na dwa razy. Bo niestety za jednym zamachem mogliśmy upiec tylko dwie.
Zayn, Louis i Harry nadal nie schodzili na dół, więc poszliśmy sprawdzić co Zayn z nimi zrobił. Zastaliśmy ich w jego pokoju lecz bez Malika.
-A wy co robicie?- zapytał ich Niall siadając na łóżku
-Sprzątamy.- Odpowiedział Hazza ogarniający biurko.
-Doobra, a gdzie Zayn?
-Kąpie się oczywiście. Musi być przecież piękny i uroczy jak zawsze.- Powiedział Lou i zaczął walić głupie miny i pozy.
-Spoko, to sprzątajcie a ja idę na dół pilnować pizzy.- Zaśmiałam się i zaczęłam wychodzić z pokoju Zayna.
-To ja idę z Toba.- Niall wyszedł ze mną. Poszliśmy do kuchni. Powoli zaczynało już pachnieć pizzą. Usiadłam na blacie kuchennym a Blondyn stanął obok mnie.
-Gdzie się nauczyłaś robić pizze?
-Mama mnie nauczyła kilka lat temu wiesz nie chcę się chwalić, ale wychodzi mi lepsza.
-To się okaże, ale pachnie ładnie no i w końcu pomagaliśmy ci.
-Tak Niall bez was bym sobie nie poradziła.- Zaśmiałam się i potargałam mu włosy.
-No jak mogłaś mnie potargać?- Spojrzał na mnie z wyrzutem.- Teraz popraw.- Wskazał palcem na swoją czuprynę. Zeskoczyłam z blatu i stanęłam przed nim. Zaczęłam mu poprawiać fryz, który zepsułam. Nialler przymknął oczy a na twarzy pojawił mu się zarys uśmiechu. Miał bardzo przyjemne w dotyku włosy, lubiłam się bawić włosami, a jemu najwyraźniej tez to nie przeszkadzało.
-Buuu!- Nagle krzyknął mi do ucha jak sądzę Louis.
-Aaaa!- Wydarłam się i odruchowo przytuliłam do Blondyna, który również się wzdrygnął. Lou wraz z chłopakami zaczęli się ryć.
-Ja pierdole Tomlinson ty masz naprawdę coś z banią. – Powiedziałam próbując uregulowac oddech.
-Oj tam, czepiasz się.- Wyszczerzył swoje białe i proste ząbki w uroczym uśmiechu i machnął ręką.
Wystawiłam pizze z piekarnika i wstawiłam dwie kolejne. Blondynek pomógł mi je pokroić i zanieśliśmy je do salonu gdzie już siedziała reszta towarzystwa. Swoją drogą nie wiedziałam, że Niall jest taki pomocny. Te dwie pizze bardzo szybko się rozeszły.
-Kurde, lepsza niż z naszej pizzeri.- Stwierdził Louis.
-No sto razy.- Przytaknął mu Zayn dokańczający swój kawałek.
-Cieszę się, że wam smakuje, bo idę po kolejne dwie.- Poszłam do kuchni a tym razem po chwili z pomocą przyszedł mi Hazza.
-Ooo, Haroldzik. Jak miło, ze mi pomożesz.- Powiedziałam podchodząc do niego i pieszczotliwie poszczypałam mu policzki tak jak to robią te starsze ciotki bądź babcie swoim wnukom.
-Bardzo zabawne wiesz?
-Wiem, wiem Harry, a teraz bierz te pizze.- Dałam mu do ręki talerz z pizza. Ja wzięłam drugi i poszliśmy powrotem do salonu. Te poszły równie szybko, co tamte. Po kolacji posiedzieliśmy jeszcze chwilę przed telewizorem, ale nic ciekawego nie leciało, więc po jakiejś pół godzinie udałam się do łazienki wziąć prysznic. Po 40 minutach leżałam już w łożku. Dzisiaj przynajmniej mogłam się położyć ze świadomością, że pamiętam wszystko. Nie wiem, co bym zrobiła gdyby ta cała moja amnezja trwała dłużej. Nikomu tego nie życzę. To jest straszne. Człowiek czuje się wtedy taki zagubiony we własnym świecie oraz tak obco. Nigdy więcej nie chcę tego przeżyć.

Perspektywa Harrego
-Wreszcie sami.- Powiedziałem zamykając drzwi na klucz i ułożyłem się na łóżku obok mojego chłopaka. Louis tylko przytulił się do mnie i  jedną rękę zatopił w moich włosach. Uwielbiałem, gdy to robił no i on też to lubił. Często mi je czochrał, poprawiał bądź głaskał mnie po nich. To były takie gesty, które mogliśmy wykonywać przy innych. Tak, nikt o nas nie wie. Taka nasza mała tajemnica. Dobra może nie aż taka mała, ale baliśmy się reakcji innych. Jesteśmy razem już 3 miesiące i jak na razie udaje nam się to wszystko ukrywać. Może powinniśmy powiedzieć chłopakom, w końcu jesteśmy zespołem i w dodatku najlepszymi przyjaciółmi i podejrzewam, że zrozumieliby to i wspierali nas, ale mimo wszystko ich reakcji również się obawiamy. Nie chcemy się śpieszyć z tą decyzją, bo ona może wszystko popsuć. Moje rozmyślania przerwał mi Louis składający pocałunek na moich ustach. Oczywiście szybko go odwzajemniłem. Za każdym razem, gdy byliśmy tak blisko miałem te przysłowiowe motylki w brzuchu. Gdyby kilka lat temu ktoś powiedział mi, że los na drodze postawi mi takiego Louisa Tomlinosna, w którym zakocham się do szaleństwa, to bym nie uwierzył i w dodatku wyśmiał a tu proszę, jaki los bywa zaskakujący.
Poczułem ręce Lou pod swoją koszulką, która po chwili wylądowała gdzieś w pokoju, ale do niczego więcej nie doszło.
-Kocham cię Harry.- Usłyszałem jego cudowny i delikatny głos, który wypowiadał jeszcze cudowniejsze słowa.
-Ja też cię kocham Tommo.- Odpowiedziałem mu i musnąłem jego policzek. Wtuleni w siebie poszliśmy spać. Miałem gdzieś fakt, że chłopacy mogą dopytywać, dlaczego spałem w pokoju szatyna a nie w swoim. W tej chwili liczyliśmy się tylko my i to, że jest nam razem tak dobrze.


************
Nie martwcie się ja nie znikam po 2 rozdziałach po prostu teraz mam jeszcze tyle ostatnich poprawek w szkole, że na mecze nie mam czasu ( płaczemy po dzisiejszym meczu. och no dlaczego musieli przegrać? ;( ) a co dopiero na rozdziały i jeszcze to żmudne przepisywanie z kartek. Ja nie lubię na kompie pisać. A tak ogólnie to sukces w rozdziałach ponieważ mam już prawie 8 i do tego wenę na dalsze. 
Dziękuję wam za komentarze, których nie jest wiele, ale strasznie się cieszę z każdego. One tak motywują do dalszego blogowania, że nie macie pojęcia. 
Pojawił się dzisiaj Larry :D Och nawet nie wiecie jak ja uwielbiam ten Bromance. Po prostu nie mogłam się powstrzymać przed umieszczeniem go tutaj. 
Ps. Wszystkie zestawy ubrań tworze sama jakby co ; P ubrania z poprzedniej notki 
Nastepny postaram się dodać koło czwartku ponieważ w środę mam ostatnią poprawkę. 
Do zobaczenia ;*